
Tak brzmiało południe w 2004 roku. Strefa zakazana, ale zamiast burdeli i czerwonych latarni stąpamy po dywanie hip-hopowej rozpusty.
Czytaj dalej „Ludacris „The Red Light District””Tak brzmiało południe w 2004 roku. Strefa zakazana, ale zamiast burdeli i czerwonych latarni stąpamy po dywanie hip-hopowej rozpusty.
Czytaj dalej „Ludacris „The Red Light District””Jest grudzień, więc najwyższa pora na podsumowanie Spotify Wrapped. Czego słuchałem na streamingach w ostatnich dwunastu miesiącach?
Czytaj dalej „Spotify w 2021 roku. Jak było?”Quikowa kombinacja raper-producent nie budzi żadnych zastrzeżeń. Zwłaszcza podczas niedzielnego lenistwa.
Czytaj dalej „DJ Quik „Jus Lyke Compton””Jeden z moich bohaterów polskiego undergroundu atakuje krótko, ale treściwie. Niecałe dwa kwadranse przenoszą do innego, cieplejszego świata. Spójnego, bez skrajności, ale z nieskrępowaną radością pozbawioną sampli.
Czytaj dalej „RTN „2020””Dobra opcja na jesień. RTN w pojedynkę przenosi do Long Beach.
Kilka miesięcy temu na jednym z berlińskich flohmarktów (czyli ichniejszych pchlich targów) kupiłem sobie Safe + Sound DJ-a Quika. To akurat było w mojej schyłkowej facie przerwy od zdobywania kolejnych płyt, czyli wyszło na to, że nie wytrzymałem zakładanych trzech miesięcy abstynencji, jednak te wydane pół euro trochę mnie broni. Dopiero później, siedząc w mieszkaniu na Spandau, zauważyłem że płyta była wcześniej zalana, a książeczka posklejana. Ale kompakt działa, zacina się tylko na jednym numerze – już nie pamiętam nawet którym – co w zupełności mi nie przeszkadza, bo i tak cały czas jeździ ze mną w samochodzie.
Czytaj dalej „Polski g-funk naprawdę istnieje”Crème de la crème. Le grande finale. Wielki finał. 10 najważniejszych płyt i wydarzeń 2016 roku. Chyba nic lepszego od tej dychy mnie nie spotkało w muzyce, w życiu i w futbolu. Czy był to lepszy rok od poprzedniego? Muzycznie nie, raczej nie. W życiu? Nie wiem, wymaga kilku głębszych, nie tylko przemyśleń. W piłce? Nędzne Euro? Nigga, please. Można dyskutować nad kolejnością, nad samymi wyborami, nad wieloma innymi rzeczami, ale poniższe indeksy nie są przypadkowe, bo raczej lepsze rzeczy mnie nie spotkały. Zaczynajmy.
Czytaj dalej „Podsumowanie 2016: 10-1”
Wspomnień czar. Może o kilka dni za późno na opis, bo niedawno obchodziliśmy 11 rocznicę wydania tego dzieła, ale jak wiadomo – lepiej późno niż wcale.
Moment, w którym na rynku ukazywał się kolejny album legendy, był momentem dla mnie magicznym. Oczywiście nie sama premiera Black Album, bo wtedy raczej mało mnie interesowała (tak, naprawdę tak było), ale okres, kiedy pojawił się na rynku. Mniej więcej w tym czasie, zaczynałem swój najlepszy rozdział w życiu, który trwał jeszcze kilka ładnych lat. Masa wspomnień, fantastycznych ludzi i… dobrych płyt. Jedną z nich jest własnie „pożegnalny” album Hovy.
Czytaj dalej „Retro #11: Black Album”