
Rap o życiu dla przeciętnego ziomala i ziomalki. Typowe? Jak najbardziej, ale rzadko tak smakowite jak najnowszy album duetu.
Matko święta, odwieczny problem polskich (dobra, nie tylko) płyt hip-hopowych. Dlaczego raperzy tak często nie dowożą? Są dobre beaty, czasem komuś zdarzy się nie zapomnieć o DJ-ach, odróżni trąbkę od saksofonu, ale nawijacze rzucają te swoje frazesy: mądrości godne studenciaków poprawiających rozciągnięty t-shirt na juwenaliach albo elo ziomków i innych dobrych mordeczek. Tych pośrodku jest mało, ale… zdarzają się. I bardzo dobrze.
Zdarzyło się to duetowi Spajku/Dziunek. Bo wiecie, tu muzycznie zgadza się wszystko – jest cieplutko jak jesienią pod kocykiem. Jak lubisz dęciaki, to idealne będzie „A Tribe Colt Jazz”, skrzypce w „Betonie” ubarwiają całość, a szalejący syntezator w „To jest jakiś kosmos” idealnie wpisuje się w nazwę numeru. Serio, duży props za to, bo niby nikt tu niczego nowego nie odkrywa, ale całość to wypadkowa fascynacji możliwościami samplera i instrumentów. Albo inaczej – „Słucham MF Dooma, potem puszczam EABS” jak to sobie nawijają, co też idealnie oddaje to, czego po Rapujecie coś jeszcze? (znakomity tytuł swoją drogą) można się spodziewać. Muzycznie czuję się tu jak w domu, zwłaszcza że panowie nie stronią też od eleganckiej elektroniki, która idealnie tu pasuje – check skit „Mały krok”.
Zawsze jednak coś. Wspominałem o tym już przy okazji poprzedniej płyty duetu, skądinąd całkiem niezłej Za świeży skład. Tam były jeszcze niedociągnięcia w podkładach, niektóre wycieczki nie trafiły w moje gusta, jednak całościowo album broni się nawet teraz, więc polecam odświeżyć. I to koniecznie przed sesją z Rapujecie coś jeszcze?, bo tutaj słychać progres, zwłaszcza w muzyce. Co więc z rapem? Jest nieźle, średnia krajowa – tylko i aż tyle, bez żadnej paździerzowej linijki (sukces!), ale za to z fatalnym numerem – „Trip się zbliża”. Boże…
Są tu proste refreny jak we „Łbie do interesów”, ale też fajne pomysły jak w „Najwyżej” (kto zaczynał pracować kilkanaście lat temu, ten śmiać się nie będzie, ale powspominać warto) i całkiem zabawne linijki pokroju „Kupiłem wczoraj chipsy i colę do łychy, a wydałem dwie dychy / Nie wychodzę na ulice jak Gruzin, za to w piątek po mieście cruisin”. Osobny props za kobiece głosy – Agatę Łabno i Sandrę Mikę, wspaniałości – oraz DJ-a Noriza za wzorową robotę w „Najwyżej”. Dałbym premię.
Takich wysmakowanych i stylowych produkcji jak Rapujecie coś jeszcze? jest u nas niewiele. Spajku i Dziunek zapewnili rap do domu, hip-hop po robocie, więc nie ignorować, przesłuchać, a najlepiej kupić (Bandcamp lub bezpośrednio), bo zaraz nie będzie. A i poligrafię warto podziwiać – jak nie dla siebie, to chociaż żeby wrzucić na Insta, niech się ludzie zastanawiają, co to za krążek. Patronatów ogólnie nie daję, tutaj z przyjemnością.