Emade „Album producencki” (+ skany „DosDedos”, „Fluid”, „Ślizg”)

Płyty producenckie od zawsze cierpią na pewną bolączkę. Nie inaczej jest tym razem. A szkoda, bo podkłady Emade to poziom światowy.

Nie wiem, czy słyszałem drugą polską płytę, która dostała takiego kopa w dupę przez zaproszonych MC’s. O ile na albumy Volta można jeszcze przymknąć oko z racji epoki i raczkujących za majkiem ziomeczków (niektórym „braki” zostały do dziś), to już w przypadku Albumu producenckiego Emade sprawa wygląda zupełnie inaczej.

Sokół i Włodi zbytnio się nie popisali. Tak słabej zwrotki tego pierwszego w „Dam ci przeżyć” nigdy wcześniej ani później nie słyszałem w jego karierze. Na szczęście ratuje sytuację melorecytacja na koniec numeru — i to mi się akurat podoba. Włodi w remixie „Żebra Adama” atakuje osiedlowymi frazami celującymi w kolejne dżesiki, a ich nijakość nie zanika nawet wtedy, gdy beat stara się dźwigać całość. Inespe zaś tylko potwierdził, że brak jakiegokolwiek fejmu, zarówno wtedy, jak i dziś, wcale nie był przypadkiem. Zagranica na naszej płycie w 2003 roku to też było wydarzenie, ale po latach Little Egypt jest już wyjątkowo bezbarwne.

Ale ja nie o raperach. Nawet nie o Izie Kowalewskiej, która zmiękcza tych wszystkich twardzieli w „Jesteś tylko”. Absolutnie zajebiste są podkłady młodszego z Waglewskich, które już wtedy wyprzedzały nie tylko polską scenę o lata świetlne, unoszące całość i sprawiające, że Albumu producenckiego słucha się ciągiem. Dla przykładu — jeden z moich ulubionych numerów wszech czasów (!) otwiera (!!) właśnie producencką Emade (!!!). Ten rhodes chwyta jak opętany. Niebo to miszmasz J Dilli i Talking Heads, więc musi mi się podobać. Drugi stopień wtajemniczenia to znowu Jay Dee z najlepszego okresu, a „Pamiętaj Piotrze” wydaje się być zagubionym elementem układanki innego obiektu kultu, czyli F3.

Klasyczek, nie klasyk — tam, gdzie miało być twardo, wyszło jak influencerzy na freakach. Napompowani, a potem niespodziewany łomot. Ale to już nie problem Emade, być może najlepszego polskiego producenta ever. Sorry, Magiera.

PS
Wielka miłość dla okładki. Moja ulubiona w ogóle.

Rating: 4 out of 5.

PS2
A od teraz, do każdej archiwalnej płyty, będę starał się wrzucać skany ze starych hip-hopowych polskich czasopism. Fajnie jest wrócić do historii i tego, co nie było wcale na wyciągnięcie dłoni. I teraz jest podobnie, dlatego sięgając na półkę po magazyny, odnalazłem coś takiego w temacie Albumu producenckiego Emade. Bon apetit.

Recenzja Andrzeja Cały z „DosDedos” 12/2003

Recenzja z Maćka Sienkiewicza z „Fluida” 1-2/2004

Recenzja Ś.P. Kowala ze „Ślizgu” 1/2004

Wywiad Kowala ze „Ślizgu” 12/2003

PS3
A tak wygląda jedna ze ścian w moim domu.

Autor: Dawid Bartkowski

Bloger, pismak, krytyk, prowokator, pijarowiec.

2 komentarze do “Emade „Album producencki” (+ skany „DosDedos”, „Fluid”, „Ślizg”)”

  1. Emade chyba przy każdej płycie pokazywał talent, jak bardzo jest uniwersalnym producentem, jak potrafi zmienić klimat. Nie kojarzę jego słabej płyty (ze strony Bartka W. – tak – ale nie ze strony Piotra W.) a niektóre jak „Heavi metal” wręcz ubóstwiam.

    Dlatego dobrze pamiętam, jak bardzo rozczarował mnie ten album producencki. Kupiłem jak tylko płyta się ukazała i w ciągu 2-3 lat sprzedałem (za niezły w sumie hajs, bo nigdy nie było wznowienia). Dlaczego? Właśnie dlatego, że produkcja była wyśmienita a rapowanie „ujowe”. Nie potrafiłem słuchać tej płyty (nie razi mnie Inespe na „Oceanie szarych bloków”, nie razi na RHX ale ten kawałek tutaj to jakaś kpina). Zresztą wydany niewiele później (2005?) pierwszy „P.O.E.” cierpi na podobną przypadłość, chociaż oczywiście w mniejszej skali – to ten moment, kiedy OSTRy zaczyna iść w ilość, zmienia flow i zaczyna mnie irytować.

    P.S. Zresztą jak dla mnie to niski poziom raperów w przypadku polskich albumów producenckich jest wręcz sytuacją typową. Najlepszy przykład to „Równonoc”, totalnie sp..ona przez nawijaczy. „Dobra częstotliwość” też na tym cierpi. Jedyne wyjątki to może „Mixtape 7”, pierwszy „Kodex”, „Kompilacja K2” czy „Świeży materiał” – chociaż też te albumy nie są równe i mają słabsze momenty.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *