
Dwie książki, dwa światy. USA i Polska, Questlove i Piotr Szwed. Hip-hop i szkoła. Bez zadęcia, z sensem. I przyjemnie się czyta.
Było ostatnio o filmie „Don’t F**k with Liroy„, więc teraz wypada napisać coś o książce. A nawet dwóch. Jakże od siebie innych (o losie, jak kandydaci na prezydenta, ale tu przynajmniej jest liga), ważnych, różnorodnych i – co najważniejsze – ciekawych. O tym, jak to się rozwijało w Stanach, i tym, jak polscy nawijacze składają teksty. Zainteresowani? To zapraszam.
Zarówno „Hip-hop jest historią” Questlove’a, jak i „Patrz trochę szerzej. Hip-hopowy kurs literatury” Piotra Szweda mają już kilka miesięcy na karku, jednak odnoszę wrażenie, że trochę o nich jest za cicho. Ktoś tam wspomniał, pojawiły się jakieś opinie, ale temat dość szybko ucichł w przeciwieństwie do „Napadu na bank. Prawdziwej historii Gangu Albanii” Misztala (nie czytałem), którą wałkowano tygodniami. Jednak lepiej późno niż wcale, bo sezon wakacyjny się zbliża, więc w podróż jak najbardziej można zabrać. I naprawdę warto.
Zacznę od USA. Lektura „Hip-hop jest historią” przypomina słuchanie kompilacji wydanych przez Soul Jazz Records (np. tej albo tej) – każda strona to inny groove. Mimo że znaczna część historii i anegdot może być znana, nie jest to wada. Pierwszy bęben świata (instrument, bez kulinarnych podtekstów), prowadzi przez historię rapu, jednocześnie miksując ją z własnymi doświadczeniami, opiniami i spostrzeżeniami zza kulis. To nie jest sucha i encyklopedyczna biografia gatunku, tylko osobista opowieść lidera The Roots o tym, jak hip-hop wpłynął na kulturę, politykę, społeczeństwo – i przede wszystkim na niego samego.
Warto zwrócić uwagę na ulubione numery Questlove’a z poszczególnych okresów i to, jak jego gust jest, ekhm, wyrafinowany. Nie ma tu generalizowania w stylu: stare jest lepsze, nowego nie tykam, a trap, wzorem Wilka i jego miłości do służb porządkowych, rozjeżdżamy walcem. Normą jest ocena jakości, stąd obok siebie stoją Lootpack i Lil Wayne, Gang Starr i Rick Ross. Aha, widać, że lubi J-Live’a. To lekka, przyjemna lektura, której największą zaletą jest po prostu… frajda z czytania. Pełen luz, bez nadęcia.
Trochę inaczej jest z „Patrz trochę szerzej. Hip-hopowy kurs literatury”, bo ta pozycja wymaga już większego skupienia. Piotr Szwed — nauczyciel języka polskiego, pasjonat współczesnego rapu, członek (świętej pamięci?) gremium Lech Polish Hip-Hop Awards (tak, tak, musiałem o tym przypomnieć!) — napisał dzieło, które łączy światy tylko pozornie odległe: szkolną literaturę i limeryki z osiedli, zarówno tych z betonowej płyty, jak i zamkniętych przez deweloperów.
„Jak uczy nas 'Księga rodzaju’ i piosenka 'Jestem bogiem'”… Młody Werter to nie Młody Simba, ale Szwed z powodzeniem udowadnia, że literatura i hip-hop są spokrewnione: obie formy przekazują uniwersalne emocje, opowiadają o pragnieniach, konfliktach, samotności czy poszukiwaniu sensu (życia). Da się. I wychodzi to naprawdę dobrze, bo zachęca do szukania innych powiązań. Atutem jest też przystępny język i autentyczne zrozumienie obu uniwersów. Szwed nie tylko interpretuje teksty rapowe w kontekście literatury, ale też pokazuje, że działa to w drugą stronę – wersy z numerów mogą być kluczem do zrozumienia klasyki. Osobny plus za formę graficzną, której autorem jest Krik Kong.
„Hip-hop jest historią” to globalna perspektywa i osobisty wymiar hip-hopu w ujęciu Questlove’a, podczas gdy „Patrz trochę szerzej. Hip-hopowy kurs literatury” daje mocny insight w polską, nie zawsze szarą, rzeczywistość. Obie – strzał w dziesiątkę.