10 lat goodkid.pl

Okrągła rocznica bloga to dobra okazja, żeby zrobić krótkie podsumowanie ostatnich lat i opisać jego miejsce w hip-hopowej przestrzeni.

Trochę ciężko mi w to uwierzyć, ale kalendarz podpowiedział mi, że wczoraj, 9 marca, goodkidowi stuknęło 10 lat. Całkiem nieźle. Wczoraj nie chciało już mi się o tym pisać, nie miałem też czasu, bo miałem inne, znacznie ważniejsze rzeczy do roboty.

Tak sobie teraz myślę, że ostatnie zdanie z poprzedniego akapitu jest esencją tego bloga. Nie chciało mi się. Miałem inne znacznie ważniejsze rzeczy do roboty.

goodkid zawsze był zajawką, odrobinę poważniejszą kontynuacją wcześniejszego, totalnie freakowego projektu RAPort, który intensywnie prowadziłem w latach 2008-2012. Ba, nie tylko pisałem, ale podziwiałem też wyniki, które wykręcał. Jego początki to był peak całej hip-hopowej blogosfery i to nie tylko w Polsce.

Nowy blog, po blisko dwuletniej przerwie, był w zamyśle wypełniaczem czasu i miejscem, w którym znajdą się polecenia ciekawych produkcji, które są zlewane przez duże i średnie hip-hopowe media i powoli rodzące się fanpejdże. Nie będę ukrywał, ale mimo braku regularności, a także znacznie gorszych wyników niż poprzednik, udało mi się całkiem nieźle wypełnić lukę i wesprzeć kilka osób, które na to zasługiwały. Szczęśliwie też, iluś czytelników posłuchało się mojej rady, żeby kilka szmir omijać szerokim łukiem. Nie spodziewałem się jednak, że to miejsce będzie moją przepustką do zupełnie innych, jakże ważnych rzeczy.

Blog dał mi zarobić trochę pieniędzy i ani razu przez wpis sponsorowany. Tylnymi drzwiami robiłem mniejsze i większe kampanie promocyjne i działania PR-owe dla kilku undergroundowych raperów. Rzadko jawnie, często mocno z tyłu. Niektóre z tych wydawnictw dostały u mnie wpis, nawet pozytywny, ale były też takie, że mimo mojego supportu zwyczajnie złomowałem i wystawiłem niską ocenę. I co istotne — nikt nie miał do mnie o to pretensji, chyba że o czymś nie wiem.

Kilka z tych kampanii oraz wpisów o albumach i singlach, z którymi promocyjnie nie miałem nic wspólnego, zaowocowało też tym, że nakład znikał w okamgnieniu. Były jednak też takie, które nie odniosły absolutnie żadnego skutku i raperzy długo bujali się ze swoimi kompaktami i winylami. Nie pomogły działania komunikacyjne, rynek i zapotrzebowanie zweryfikowały ego artystów.

goodkid to też udana przygoda dziennikarska — od Interii, na której ostatnio mniej piszę, i kilku innych redakcji, przez CGM, gdzie wymyśliłem i współtworzyłem CGM Rap Podcast (oprócz nazwy, bo tę rzucił Ekonom z Fenomenu), aż po Polish Hip-Hop Festival i wiele działań organizacyjnych w Płocku. To także wykłady i panele dyskusyjne w różnych częściach Polski, m.in. WWA, Wrocław i Katowice, scenariusze filmowe (tak, tak, ale sorry — umowa), dostarczone rekwizyty do filmów (np. do Skandalu. Ewenementu Molesty) oraz teledysków i pewno wiele, wiele innych rzeczy, o których za cholerę sobie teraz nie przypomnę. To wieloletnia wędrówka, która otworzyła drzwi do zarabiania dodatkowych mniejszych i większych pieniędzy.

Nie mógłbym nie wspomnieć o płytach. Już wcześniej miałem ich czterocyfrową liczbę, teraz jest ich jeszcze więcej. Jedyna stała rzecz — ciągle nie mam kiedy uzupełnić Discogsa. Trochę ich dostaję, jeszcze więcej kupuję, czasami nawet otwarcie piszę, ile musiałem wyłożyć z kieszeni, żeby kilka krążków zasiliło zbiory. Przesłuchałem dziesiątki cudownych płyt, setki, jeśli nie tysiące nadających się do testowania siły spłuczki nowego geberita, który wkrótce stanie w moim domu.

A znajomości? Panie i panowie, ile tego było i jest. Tych dobrych, utrzymywanych od wielu lat, przez te totalnie nijakie, cudowanie obnażające obłudę, pychę i farmazony wygłaszane przez raperów, producentów i DJ-ów. Chyba bez tancerzy, tak mi się wydaje.

Dobrze, a sama scena? Diametralnie zmieniła się pod wieloma względami, w Polsce zaś szybko i bardzo sprytnie się skomercjalizowała. To mi się podoba, sama muzyka niekoniecznie.

Można byłoby jeszcze tak wymieniać, ale cieszę się, że mimo potężnego spadku popularności blogów i przejściu na bardziej „multimedialne” (lol) formaty na YouTube i innych mediach społecznościowych, mój się ostał i ma się całkiem nieźle. Cały czas ktoś to czyta i wcale nie tak mało osób, jakby mogło się wydawać. Czy mogło być lepiej? No jasne. Czego bym chciał? Większej regularności, ale nie wydaje mi się to możliwe — córka, partnerka, praca, dom, dorosłe życie i zajawki. I w nich jest też miejsce na goodkida, a to już chyba największy w tym wszystkim sukces.

Dzięki.

PS
Hip-hop na koniec.

Autor: Dawid Bartkowski

Bloger, pismak, krytyk, prowokator, pijarowiec.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *