2010 rok był specyficzny dla polskiego rapu. Artystyczna jakość spadła też w JuNouMi Records. Na szczęście i tak się broni.
Inne czasy, inna muzyka. Siedem lat przerwy sprawiło, że część raperów, którzy na pierwszych kompilacjach Groha i Linka dopiero zaczynali albo zwiększali swoją rozpoznawalność na JuNouMi Records EP Vol. 4 byli w zupełnie innym miejscu kariery. Niektórzy zaliczali się do gwiazd sceny, inni z niej schodzili.
Żółty winyl to pierwsze JuNouMi, które sobie kupiłem, więc jakiś tam sentyment mam, zwłaszcza że był to kolorowy nośnik i jeśli mnie pamięć nie myli to właśnie pierwszy w innej barwie niż czarny w moich zbiorach. Jest to także część, która zaoferowała trochę inne brzmienie, co z jednej strony jest plusem, z drugiej zaś nie ma w nim aż tyle magii co wcześniej.
Da się to łatwo wytłumaczyć – wszystkie trzy poprzednie ukazały się na przestrzeni raptem kilkunastu miesięcy i to w czsach kiedy polski rap już dawno przestał raczkować, a stawiał pierwsze kroki. Tutaj jest ukształtowany, bardziej dojrzały z niewielką dozą frywolności, ale też nieprzedstawiający nic nowego, jak to było w przypadku trójki, gdzie pojawiły się rapsy w języku innym niż polski.
Zacznę od tych rzeczy najbliższych memu sercu. Dinal może i jamaski, ale w czasach, kiedy dobre projekty można było liczyć na palcach jednej ręki „Palić i grabić” było jak liść na odmułę. Smarki w swoim stylu i prosto, co wystarczyło na to, by zostawić w tyle Rymka, który i tak na tle kolegi wypadł więcej niż przyzwoicie. Cudownie brzmi „Jestem”, w którym Te-Tris i Prof, jedna z najbardziej zmarnowanych „karier” pierwszej dekady 00’s, przypominają złote czasy undergroundu w rawkusowym stylu na podkładzie Kixnare’a.
Po latach mocniej doceniam też Afronty, jadący tak, że inni raperzy mogą im tylko pozazdrościć, i madlibowego Metro, których „Styl Ranin” jest luźną kontynuacją Coraz gorzej. Muszę też wspomnieć o DJ-u Twisterze, który wykonał pracę równie ważną co beatmaker.
To może coś bardziej przekonuje mnie z undergroundu? No dobra, Temzki i Roux Spana w każdym numerze brzmią tak samo, a laidbackowy, ślamazarny styl rapera ginie między numerami, na których swoje zwrotki położyli Te-Tris, Prof i Smarki. Taki tam kontrast. Ortega Cartel z „Czy to ważne?” to rzecz absolutnie doskonała, w której „Master u Noona, potem paczka do Pragi / By czeskie babsko w tłoczni mogło się bawić” zapewnia banana „na” ustach, a nie „w”. Basem od dołu atakuje „Przysięgam!” Blow, tylko co z tego, skoro refren jest tak fatalny, że można żałować, że igła nie przeskakuje akurat na nim. Chociaż szkoda winyla, więc lepiej niech wszystko będzie sprawne, a na tym numerze można zakończyć odsłuch całości.
Przeraźliwie nudne są też „Głupie rzeczy” 2cztery7, w którym Mes rapuje, jakby był na ostrym kacu, a Stasiak z Pjusem („I nawet teraz, jak wam to mówię / Rymy są głupie, a ja w nosie dłubie”…) klasycznie odstają od swojego ziomeczka. Szkoda zmarnowanego, fantastycznego podkładu Snobe, który jak niewiele innych w Polsce tak dobrze chwycił ejtisową, oldschoolową estetykę. Zawodzi też Beat Brothers, czyli kooperacja Ostrego i The Returners. Zwrotki pierwszego były cichą zapowiedzią, mającego wkrótce nadejść lirycznego cringe’u, drudzy zaś oddali mu mistrzowski podkład, który brzmi jak alternatywa dla wspomnianego wcześniej „Stylu Ranin”.
Crème de la crème wszystkiego to „Drogie JuNouMi” Łony i Webbera, z którego pożyczyłem tytuły wszystkich wpisów poświęconych jednej z najważniejszych serii wydawniczych w naszym kraju. „Jestem w kropce, po prostu zgroza / Bo tam czeka na tę zwrotkę już klasyczny bit Webbera, wyjątkowy kozak / Ponoszę winę za ten pasztet, ale może zdążę na następny TyZnaszMnie / Licho zabrało mi tekst, a jak wiadomo ono nie drzemie / JuNouMi daj mnie usprawiedliwienie”. Tylko z czego tu się tłumaczyć?
No to jak, warto zainteresować się JuNouMi Records EP Vol. 4? Jak najbardziej, chociaż frajdy i funu, pomimo kilku prawdziwych sztosów, jest tu znacznie mniej niż wcześniej, niemniej bycie solidnym w 2010 roku to już było coś. Można było na chwilę zapomnieć o rodzącej się mierności Step Records czy sklepowych półkach, na których pod naklejką „polski hip-hop” było niewiele ciekawych rzeczy.
Jeden komentarz do “Przetasowań czas, czyli drogie JuNouMi Vol. 4”