Latająca ponad światłami miasta epka

grammatik ep

Najlepsza informacja tego tygodnia? To, że mogę sobie pospać pół godziny dłużej bez jakichkolwiek konsekwencji, chociaż was to i tak w ogóle nie obchodzi, co mnie też nie dziwi, ale koniecznie trzeba odnotować inny fakt. Grammatikowe EP doczeka się reedycji takiej, na jaką zasługuje. Fajnie, ale jednak wzruszam ramionami.

Dwa fakty. Pierwszy jest taki, że można trochę źle zinterpretować moje słowa o tym, które mówią o tym, że „EP doczeka się reedycji takiej, na jaką zasługuje”. Nieprawda, bo ta pochodząca z 1999 roku, za którą odpowiedzialny jest wrocławski Blend Records jest… normalna. Ładnie wydana, normalnie brzmiąca, a w zasadzie „słuchalna”. Zwykłe wznowienie, które ukazało się na kasecie i w dwóch edycjach kompaktowych: zwykły jewel case (którego nigdy na żywo nie widziałem) oraz digipak, którego sam jestem właścicielem (kupiłem jakoś w okolicach 2005 roku w nieistniejącym już płockim Empiku na Grodzkiej). Pierwszy w sklepach pojawił się plastik, o czym świadczą logotypy, których już nie ma na digi. A jaka jest dokładna data wydania tego drugiego? Nie mam bladego pojęcia i mocno powątpiewam w to, żeby pojawiły się dwie edycje jednocześnie. Discogs mówi o tym samym roku, ale nie chce mi się w to wierzyć z prostego powodu: adresy mailowe zdobiące okładkę. Porównując zdjęcia znajdujące się w serwisie z moim wydaniem, zauważyłem że najpierw były same telefony i kilka adresów internetowych, a dopiero potem doszły do tego maile wraz z innymi numerami, ale już bez… stron w necie. Ciekawe, nie?

W stosunku do kasetowego i wydanego własnym sumptem kilka miesięcy wcześniej pierwowzoru, to na EP+ pojawiły się niezłe remixy, za które odpowiadają Thunder i Skalpel. Asfaltowe wydanie (a w zasadzie AudioGames i Asfaltu) też będzie je miało, więc będzie to reedycja reedycji, jakkolwiek trywialnie by to nie zabrzmiało, ale trzeba się cieszyć, że bierze się za to właśnie oficyna Tytusa, a nie jakiś podrzędny label. Powód jest prosty – jakość będzie więcej jak zadowalająca, a poza tym oprócz kompaktu i winyla można powinąć kasetę oraz digital.

Druh Sławek w jednej ze swoich audycji

„To Co w Cenie”. To była grupa Grammatik, epka, i po długim namyśle, myślę że mogę tak powiedzieć: najlepsze polska płyta jaka do tej pory się ukazała”

Nie wiem, w której konkretnie audycji („Raptime”?) wypowiedział te słowa Druh, a które potem były samplowane i wykorzystane przez zespół, ale drugi fakt jest taki, że epka jest moją ulubioną płytą Eldoki i Jotuze. Wiecie, ja kocham Światła Miasta, 3 i Reaktywację oraz totalnie gardzę pomiotem zwanym Podróżami, ale to właśnie debiut najbardziej mnie ujmuje. To tutaj się to wszystko zaczęło, to właśnie tutaj Noon pokazał światu, że jest bossem, który połączył Krusha i Shadowa w warszawską modłę. Józek jeszcze tak bardzo nie odstawał od Eldo, a najlepszą zwrotkę zostawił Ash, który chwilę później został członkiem składu. To właśnie te składowe decydują o wyjątkowości materiału, chociaż nie tylko… Zwróćcie uwagę na idealnie korespondujące z zawartością skity i doskonałe polskie sample Ewy Demarczyk, Ireny Jarockiej czy Krystyny Konarskiej oraz na nieosiągalny ówcześnie poziom dla reszty, może oprócz 3-4 wyjątków (Stare Miasto, Tede, Molesta, może jeszcze ktoś…).

Wolę, ale nie oznacza, że EP jest lepsze od następnych dzieł. Taki paradoks. A czemu wzruszam ramionami? Bo płytę już mam od kilku lat i nie wiem czy kupię ją znowu, ale znając życie to zapewne to zrobię. W końcu to historia polskiego rapu.

Na koniec taka ciekawostka: za pierwsze wznowienie wzięła się najlepsza ówczesna wytwórnia w Polsce. Historia się powtórzyła, bo w przypadku drugiego, mamy identyczną sytuację.

Autor: Dawid Bartkowski

Bloger, pismak, krytyk, prowokator, pijarowiec.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *