Jungle Brothers „Keep it Jungle”

Emeryten party i karki połamane ze starości.

„przegladam tidal a tam nowy lp jungle brothers i rjd2, ktory mamy rok?” – niedawno napisał do mnie Kuba Głogowski. No więc RJD2 odpuszczam, bo ochoty nie miałem i nie mam nadal, ale JB sprawdziłem w zasadzie od ręki i nawet zdarzyło mi się do Keep it Jungle wrócić.

Wpierw pomyślałem, że nie wiem po co w ogóle to sprawdzam (przypomnę, że „What 'U’ Waitin’ 4?” to jeden z numerów życia). Potem zacząłem się zastanawiać, jaki jest sens nagrywania po raz enty tego samego przez kolejnych emerytów, szukających atencji w cyfrowym świecie.

A tu proszę – Keep it Jungle jest naprawdę solidnym kawałkiem rapu, często ze świetną produkcją (dawno mnie tak nie bujały żadne bębny, jak te z „Live & Direct”) i wcale nie ma się czego wstydzić. Najntisowy „Get Dirty” brzmi niczym szybko wyjęty z nowojorskich piwnic i co prawda brak mu uroku pierwszych produkcji Jungle Brothers, ale i tak słucha się tego całkiem nieźle. Podobnie jak „Where You At?”, którego tytuł tłumaczy już wszystko, jednak ciężko nie odnieść wrażenia, że to jakiś b-side Raw Deluxe. To też przecież jakaś zaleta.

Żeby nie było aż tak różowo, to wiele momentów przypomina tragikomiczny V.I.P., który był pierwszą aż tak nieudaną próbą konfrontacji „starego” z „nowym” przez pionierów przełomu 80’s i 90’s w nowym tysiącleciu. Inni sobie jakoś poradzili (halko, De La Soul z prześwietnym Art Official Intelligence: Mosaic Thump), Afrika Baby Bam i Mike Gee utknęli i rozgościli się w wiadomo czym, godnie kontynuując swój marsz obciachu na nijakim All That We Do. Przechodząc jednak do rzeczy – wiele refrenów nie powinno się tu znaleźć, bo to właśnie one najbardziej psują odbiór. Jak słyszę „YEAH!”, w którym zabrakło tylko darcia się Fatmana Scoopa to mam drgawki. Bliski zejścia byłem natomiast przy „Smart Phones”, więc może lepiej by było, żeby panowie zostali przy starych Siemensach, a nie iPhone’ach.

Rap bez viagry, ale to ciągle hip-hop, który stoi na wysokości zadania. Zwłaszcza wtedy, kiedy trzeba wykrzyczeć swoje w „Bgirls & Bboys”. Czuć jednak bliski koniec i brak jakiejkolwiek kreatywności, a mimo to warto sprawdzić, bo kolejnej produkcji może nie być już w ogóle. Miejsce w historii i tak mają. Aha, okładka jest naprawdę super.

Rating: 3.5 out of 5.

Autor: Dawid Bartkowski

Bloger, pismak, krytyk, prowokator, pijarowiec.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *