Brak przewinięcia taśmy skutkuje grzywną.
Na początku lat 90. mój ojciec miał na płockim Radziuwiu wypożyczalnię kaset wideo. Jak przez mgłę pamiętam, że wchodziło się do niej po trzeszczących schodach, wszystkie VHS-y były ponumerowane, nie było komputerów i cała ewidencja była spisywana w grubych zeszytach. Takie czasy.
Teraz, po prawie 30 latach, podobne obrazy zapewnił mi DJ Pstyk. W tym przypadku modna ostatnio w pewnych kręgach estetyka lo-fi z natłokiem soulowych sampli sprawdza się znakomicie. Zwłaszcza dla takich gości jak ja: ten kto pamięta głęboki głos Tomasza Knapika (którego przypomnieli ostatnio też Major SPZ i Matheo na swoim Nitro) odnajdzie się wśród trzeszczących próbek, szumów i urywek hitów klasy B. Pstyk And His Mysterious Stories to drętwe dialogi o seksie i narkotykach, akcje w dżunglach oraz walka dobra ze złem. Bez zbędnych pytań, ale od razu ze strzałami kapiszonami i keczupem zamiast krwi. Muzyka, która nie potrzebuje klipu, bo ten każdy zwizualizuje sobie go na swój własny sposób.
Pstyk And His Mysterious Stories przypomina mi trochę genialny, aczkolwiek zapomniany The Way of the Dragon Mołotofa. Obraz przedstawiony w formie skumulowania losowych fragmentów, którego największy urok jest we własnym artystycznym nieładzie. Takich rzeczy w hip-hopie ciągle szukam, jednak z dziełem DJ-a Pstyka mam podobny problem, co z dobrym filmem. Nie wracam do poszczególnych scen, oglądam całość. A do tej, nawet gdy wielka, wracam niezwykle rzadko.
2 komentarze do “DJ Pstyk „Pstyk And His Mysterious Stories””