Coraz starszy? No to inny rap

Atmosphere do niedawna miałem gdzieś, ale żebym teraz jarał się Felt?!

2020 ciągle mnie zaskakuje. Nie tylko ze względu na COVID-19, niedawne zwycięstwo Wisły Płock w Krakowie, drugą linię Interu Mediolan czy notorycznie powiększającą się stertę starych hip-hopowych czasopism do sprawdzenia. Również dlatego, że coraz bardziej lubię panów z Atmosphere, co jeszcze kilka lat temu było nie do pomyślenia. Przynajmniej u mnie. A Felt? Dobry Boże, chroń mnie!

Pamiętam moje przygody z Antem i Slugiem. Topornie to wszystko szło, ale moja optyka zmieniła się w momencie premiery Southsiders (wcześniej When Life Gives You Lemons, You Paint That Shit Gold przemycało kilka numerów, które mi się podobały). Potem znakomity Fishing Blues, który już zawsze będzie mi się kojarzył z końcówką lata, beztroskim rowerowaniem w Płocku i wideo, na którym się zawiesiłem. Mi Vida Local też super, a Whenever nieźle rozpoczęło ten rok.

Siedzę, nic nie robię. Kilka tygodni temu dostaję maila, że za chwilę zostanie ogłoszona premiera nowej płyty Anta i Sluga. The Day Before Halloween, no, fajna nazwa, ale nie zagłębiam się w temat. Niedługo później pojawia się singiel „Blotter Acid Reflux Syndrome” do którego podchodzę totalnie bez emocji. Ekhm, co najwyżej średnie, ale czekam na ten cholerny 30 października, kiedy to pojawi się całość.

Dzisiaj jednak nie o Atmosphere, a o Felt, czyli tej rapującej połowie duetu nagrywającej z Mursem. Ci spotkali się ponownie, znowu na podkładach Anta (halo, Felt 2: A Tribute to Lisa Bonet), więc to takie bardziej urozmaicone, a mniej emocjonalne Atmo. Gwoli przypomnienia wcześniejsze płyty duetu robili też inni – Felt: A Tribute to Christina Ricci produkował The Grouch z Living Legends, natomiast Felt 3: A Tribute to Rosie Perez Aesop Rock.

Na poprzednie trzy części reaguję słabo, jednak tegoroczny Felt 4U stał się moim ulubionym albumem tego roku. Już po pierwszym dosłuchu. Genialne, sięgające po dobrodziejstwa Native Tongues „Underwater” jest jednym z tych numerów, dzięki którym słucham rapu. „Don’t Do Me Like That” i „Freeze Tag” to Atmosphere, które lubię najbardziej, a za „Hologram” jestem w stanie dużo wybaczyć… Aesopowi i Grouchowi. 40 minut niezłych linijek bez uprzykrzającego pokazu skilli na klasycznie brzmiących beatach Anta. Oczywiście klasycznie jak na niego – z gitarą („Freeze Tag”), płynącym syntezatorem („Never Enough” i „Alexander F’real”) i niskim basem.

Płyta trzech bohaterów – dwóch raperów i producenta, którzy im starsi, tym lepsi. A może to ja się starzeję i zaczynam doceniać coraz bardziej inne rzeczy, w tym coraz więcej tych z Rhymesayers? Tego nie wiem, ale sięgam znowu po Felt 4U i wyczekuję tego cholernego The Day Before Halloween.

Autor: Dawid Bartkowski

Bloger, pismak, krytyk, prowokator, pijarowiec.

2 komentarze do “Coraz starszy? No to inny rap”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *