10 stycznia 2016 roku. Dwa finały: pierwszy ten Wielkiej Orkiestry, drugi na goodkidzie. To co? Kilkudziesięciu baniek nie zbiorę, ale mogę to zamienić na lajki i propsy. Zapraszam.
10. Kaz Bałagane Lot 022
Lisć na odmułę dla całej skostniałej i smutnej ulicznej sceny. Typ pokazujący olbrzymi potencjał, ma zajebistego kompana, który pojawia się z genialnym refrenem oraz współpracuje ze Smolastym, który ma idealny trendowy timing. Tych trzech bossów pokazuje całej ulicznej rebiacie, gdzie jest jej miejsce dokładnie tak samo, jak pokazał Oskar ze Steezem w 2014 roku. Podobnie jak tam Lot 022 ma ode mnie z miejsca miano instant classic i jest pozycją, którą ciężko będzie przebić w swoim nurcie w najbliższym czasie.
W tym roku pojawiła się tylko jedna bardziej spójna płyta w polskim hip-hopie i znajdziecie ją na czwartym miejscu. Wiecie co je łączy? Bezbłędność.
9. Reedycje
Rok 2015 to dla mnie trzy reedycje w polskim rapie. Dwie ważne i jedna bardzo ważna, wszystkie z polskiego undergroundu. Pierwszą jest Noc EP Gresa i Snatcha, które w końcu dostąpiło zaszczytu wydania fizycznego i to od razu na dwóch nośnikach. Mam masę wspomnień z tym albumem i od praktycznie samego początku wracam do tego regularnie. Dla jednym wielka i ponadczasowa produkcja, dla innych po prostu klasyk, stąd też nie ma chyba osób, które podchodzą do tego z negatywnym nastawieniem. Boli tylko, że brzmienie płyty winylowej jest bardzo słabe, chyba że miałem za wysokie wymagania bądź niesprawiedliwie do tego podchodzę.
Drugim istotnym wydarzeniem, a może i nawet jeszcze większym, jest Milczmen Screamdsustry Laika i Młodzika na wosku, który w przeciwieństwie do tamtego dzieła wyprzedał się na pniu. Album, który od samego początku budził kontrowersje i zasługiwał na wszystkie możliwe nośnikowe wydania, doczekał się w końcu winylowej edycji. Genialna, aczkolwiek bardzo trudna produkcja, jednak po rozpracowaniu dająca olbrzymią frajdę.
Nie wiem czy najważniejszą reedycją nie będzie jednak Dusza Podziemia Roszji, pierwotnie wydana w 2000 roku. Piękny materiał, który wcale tak bardzo się nie zestarzał, jakby mogło się wydawać i być może pierwszy materiał z Wrocławia, który na poważnie wyznaczył kierunek, w którym lokalna scena będzie podążała w następnych latach. Klasyk może dla kilkuset osób, ale za to jaki.
A w Stanach? Cóż, pojawił się must have, ale ta cholerna cena, a poza tym nic ciekawego.
8. Flue „Tribute to The Pharcyde”
Dziwnie jest w tym kraju. Tribute. W tym naszym całym hip-hopie jest z tym wielki problem, który nie występuje w innych gatunkach (na pierwszą myśl od razu przychodzą Joy Division oraz Autechre, które doczekały się odpowiednio składanki oraz interpretacji Pink Freud), ale na szczęście są jeszcze tacy ludzie jak Flue. Zespół tchnął nowe życie w nieśmiertelne kawałki The Pharcyde i wyszło z tego absolutne mistrzostwo – nie tylko w skali polskiej.
Nie wiem ile (i czy w ogóle…) trzeba będzie czekać na materiał, ale po takim kawałku tylko zacieram ręce. Cudo.
7. Wiedźmin 3
W nocy z 18 na 19 maja stałem w kolejce po grę, pomimo tego że miałem do odbioru swój kolekcjonerski egzemplarz. Myślałem, że może jednak sprzedam tę kolekcjonerkę, bo w sumie to na cholerę mi tak wielkie pudło i te graty, które tam dali. Kupiłem zwykłe wydanie na PS4, szybkim krokiem poszedłem do Paczkomatu odebrać paczkę i zrobiłem to w trymiga, żeby jeszcze tej samej nocy pograć jak najwięcej w ten tytuł.
Po powrocie do domu i otwarciu wielkiego pudła zacząłem się zastanawiać, że jednak to może zostawię sobie te wydanie specjalne, a tamto tak zwyczajnie zwrócę do sklepu. Chuj tam, otwieram wielkie pudło, wyjmuję grę, instaluję i…
19 maja poszedłem do jednego z płockich sklepów, żeby zwykłego Wiedźmina zwrócić. Gra tysiąclecia oraz jeden z najważniejszych tytułów, w jakie kiedykolwiek grałem, zasługuje na coś więcej, aniżeli niewielkie niebieskie pudełeczko.
6. Lwów
Kolejne miejsce, w którym się po prostu zakochałem. Nie chcę mi się poruszać temat socjopolitycznych, bo na goodkidzie nie ma na to miejsca, ale jak wszystko dobrze pójdzie to w tym roku zrobię podobną relację do tej z 2015 roku. Planuję jechać na dłużej, jeszcze mocniej czuć się baronem i w ogóle… A co tam, póki co tajemnica.
5. Odkrycie Hawk House
Zaskoczę was. Wiecie jaka jest moja ulubiona hip-hopowa płyta po 2010 roku? Wcale nie są to dzieła Kendricka Lamara. Moim typem jest… A Handshake to the Brain. Gdybym teraz miał pisać recenzję tego dzieła to raczej z czystym sumieniem był wklepał „9”, a i po głębszym zastanowieniu nie wiem czy nie pokusiłbym się o najwyższą notę. Arcydzieło wyspiarskiego hip-hopu, ze swoim unikalnym stylem.
Płyta stała się dla mnie mega ważna i nie wiem jakim cudem poznałem ją dopiero w 2015 roku. Nie wiem, kurwa, nie wiem jak mogło to umknąć mojej uwadze w mundialowym roku. Kajam się, dlatego odkrycie twórczości tych trzech sympatycznych osób było dla mnie wielce istotne.
4. Metro Blunted Album
Pojechałem do Kalifornii, a konkretnie do Los Angeles. Znalazłem się w jakieś piwnicy, gdzie mały digging uskuteczniali sobie Madlib, J Dilla, Flying Lotus, Pete Rock, Kankick i chyba jeszcze DJ Shadow wraz z Oh No. Było za dużo dymu, więc tych dwóch ostatnich postaci nie mogłem rozpoznać, ale zauważyłem że gdzieś tam w rogu stał też nasz Metro. Zauważyłem, że wnikliwie obserwował ich prace, ich wybory. Podsłuchiwał jak rozmawiali o cięciu sampli. Słyszał ich koncepty, wymianę doświadczeń.
Wszyscy wyszli i oprócz mnie zostały tylko dwie osoby. Moje przypuszczenia okazały się słuszne – to był Oh No. Panowie na siebie popatrzyli i mieli miny takie, jakby zaraz mieli skoczyć sobie do gardeł, ale zauważyłem, że chcą ze sobą nawiązać jakiś dialog. Z inicjatywą wyszedł Amerykanin.
– Jesteś z Polski?
– Tak.
– Myślę, że po tym co tutaj usłyszałeś miałbyś szansę nagrać najlepszą płytę producencką w historii swojego kraju.
– W sumie to czemu nie?
PS
3. VA Polo House – A Look Into The Bowels Of The Polish House Underground
Nie wiem czy ktoś w ostatnich latach zrobił dla naszej muzyki klubowej więcej od Zambona. The Very Polish Cut Outs, częściowo „Balearic Bigos” będący bardzo ważnym punktem w poszukiwaniu wartościowych sampli, zabawa z Transatlantykiem. Póki co opus magnum wydaje się być składanka, na której zebrał całą śmietankę krajowych producentów i… wspólnie stworzyli najlepszy house’owy album 2015 roku.
Typowy składak, który doskonale ukazuje oblicze każdego producenta. Dwa arcydzieła od Jazxing (arcyprosta konstrukcja, ale JAKA) i The Phantoma, którzy być może już nigdy nie dosięgną takiego pułapu (chociaż w przypadku tego drugiego wszystko jest możliwe, bo kto wie czy nie jest aktualnie NAJLEPSZYM muzykiem na tej planecie). Fantastyczna zabawa Universo a.k.a Kixnare’a z samplami znanymi fanom francuskiego rapu. Parkietowe wymiatacze od Lutto Lento, Freuxa i Eltrona Johna. Jazzująca i egzotyczna indyjska podróż Naphty, który w pewnym momencie spotyka się na dalekim wschodzie z Selvym. I ten chill Newborn Jr., który będzie w sublabelu Prosto – Most – idealnie nadający się na Ibizę.
Największe arcydzieło w historii krajowego house’u i być może na świecie jest/będzie niesłusznie pominięte, ale zwróćcie uwagę na ostatnie słowo w tytule płyty. Teraz już wiecie czemu, a z drugiej strony to jest tylko nasze, więc może to i lepiej?
2. Ghostpoet Shedding Skin
Było mi ciepło.
Nieważne czy to była wiosna, lato czy wczesna jesień. Nieistotne czy spotykałem się znajomymi czy kobietą ciepło było w dowolnej swej postaci.
Było mi zimno.
Nocne powroty do domu, koniec grudnia czy w końcu problemy z ogrzewaniem we własnym domu wczesną „zimą”.
Było mi dobrze.
Radość i euforia, którą przeżywałem na każdy możliwy sposób. Wycieczki rowerowe ze słuchawkami na uszach, które czasami dawały o wiele więcej jak rozmowy z przyjaciółmi.
Było mi źle.
Zawsze pojawiają się chwile zwątpienia we wszystkim. Nawet w tak błahych sprawach jak ucieczka autobusu.
W każdej chwili było ze mną Shedding Skin. Każdej. Najwybitniejsza płyta AD 2015.
1. 2015
Na Flue nie powinieneś czekać zbyt długo. Połowa płyty już zarejestrowana. Jakiś czas temu powinna wystartować (więc pewnie stanie się to lada moment) kampania na jednym z serwisów crowdfundingowych wspierająca wydanie płyty.
Warto sprawdzić ich na żywo, bo to absolutna petarda.
Fragmenty można znaleźć tu: http://mynameisaks.com/flue-w-harrisie/
Widziałem już Twój tekst. Na album czekam, nie da się, po prostu się nie da nie czekać.
Mały update z pewnego źródła – kampania powinna ruszyć w okolicach połowy stycznia. Czyli praktycznie… już.
Tak, już zaczęli o tym informować na swoim FB. Dzięki.