Rap na chacie #4: Od Płocka do Hradec Kralove

Mniej o płytach, więcej o festiwalach. Co będzie działo się na Polish Hip-Hop Festival i Hip Hop Kemp?

Sierpień, dwa weekendy i dwa festiwale, w które jesteśmy zaangażowani. Co słychać na froncie Polish Hip-Hop Festival i Hip Hop Kemp i dlaczego warto jechać? Postanowiliśmy wam o tym opowiedzieć. Tym razem krócej – każdy odcinek będzie trwał ok. pół godziny. Dla wygody i naszej, i waszej.

Czytaj dalej „Rap na chacie #4: Od Płocka do Hradec Kralove”

Groove, feeling, Sweet Spot

Eskaubei i Tomek Nowak Quartet znowu podnoszą poprzeczkę. Samym sobie.

Bez owijania w bawełnę – Będzie Dobrze, pierwsza płyta Eskaubei i Tomek Nowak Quartet, narobiła trochę zamieszania na polskiej scenie. Druga, Tego Chciałem, bardziej kompletna, oferowała nie tylko więcej groove’u („Płyń Ze Mną”!) i melodii, ale ustawiła poprzeczkę, którą ciężko strącić. Wystarczyły trzy lata, kilka kolejnych zmian (i wydawca, i bębniarz, i… angielski tytuł) i Sweet Spot spokojnie można uznać za opus magnum grupy.

Czytaj dalej „Groove, feeling, Sweet Spot”

Ile kalorii dają WCK i Schafter?

Konkretne śniadanie i dobra kawa to podstawa. Zwłaszcza w weekend.

Zostałem dwa razy powalony na ziemię. Okej, w zasadzie to raz, bo Stej Tru, czyli najnowszej płyty WCK, słucham już od kilku dni. I za każdym razem podziwiam, więc świeży singiel, udostępniony kilka godzin temu, nie jest dla mnie żadną nowością.

Czytaj dalej „Ile kalorii dają WCK i Schafter?”

Czy The Notorious B.I.G. jest najlepszym raperem w historii?

Gdyby żył, dzisiaj skończyłby 47 lat.

Mała zmyłka. Na tytułowe pytanie nie chce mi się odpowiadać, bo czy ma to jakiekolwiek znaczenie? Dla mnie nie, bo miejsce w historii, wpływ na innych i przede wszystkim nagrania stawiają The Notoriousa B.I.G. praktycznie na samym szczycie.

Czytaj dalej „Czy The Notorious B.I.G. jest najlepszym raperem w historii?”

Byłem na Gods of Rap w Berlinie. I poczułem się staro

De La Soul, Public Enemy, Wu-Tang Clan i DJ Premier, czyli jak dodać sobie lat za ponad 60 euro.

Ostatnie dni spędziłem w Berlinie. Lubię tam jeździć, chociaż teraz powód mojej wyprawy był trochę inny niż kebaby i kolejne płyty. Gods of Rap, czyli najbardziej zdziadziały koncert, jaki można sobie wyobrazić. Event, na którym powinien jeszcze biegać Afrika Bambaataa, KRS zastanawiałby się nad ideą swojej biblii, D.I.T.C. stwierdziliby, że komercja wcale nie jest taka zła, a A Tribe Called Quest nic by już nic nie robiło.

Czytaj dalej „Byłem na Gods of Rap w Berlinie. I poczułem się staro”