Main Attrakionz „Chuch”

Rap sprzed dziesięciu lat, ale z XXII wieku.

Nie tęsknię za najntisami, ale za złotą erą cloudów już jak najbardziej. Do tej pory pamiętam, że stałem jak wryty, kiedy po raz pierwszy usłyszałem Live. Love. ASAP czy jakieś tam pojedyncze produkcje Clamsa Casino.

Jednakże największy sztosik, crème de la crème tej całej upalonej i fioletowej armady to chyba Main Attrakionz. Oakland jak NYC, NYC jak Oakland, ale długa trasa z doznaniami okazuje się dość krótka, głównie za sprawą Friendzonów, którzy przypomnieli o istnieniu Gigiego Masina.

Potem już tak fajnie u nich nie było. Było jakoś, ale nawet „jakoś” też trzeba potrafić.

Rating: 5 out of 5.

Autor: Dawid Bartkowski

Bloger, pismak, krytyk, prowokator, pijarowiec.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *