Jeśli mam utożsamiać się z jakąś płytą mając trójkę z przodu, to chyba muszę się umówić z Konarskim na piwo.
Kryzys wieku średniego EP to rap, jakiego nie szukam, co nie oznacza, że prędzej czy później do niego nie dotrę. Najczęściej sam do mnie trafia. I dobrze, bo oszczędzam trochę czasu, zwłaszcza że mam go niewiele i podobnie jak Konarski cenię go jeszcze mocniej właśnie po trzydziestce. W raptem dwudziestu minutach ukryte są rodzinne historie, korporacyjny wyścig szczurów, również podczas home office, wypad na Audioriver, dzieciaki, które zawsze mogą coś odjebać i truizmy w postaci „nie rezygnuj z marzeń nigdy”. To wszystko często podlane brytyjskim, klubowym brzmieniem, gdzie BPM-y pędzą jak inflacja („Kinderbal” i „Ksylem”), elektronika zbija pionę z klasycznych podejściem do rapu („Smacznego” i „Straszne historie”), a ociekającym brudem „Home office” jest jak Bajeczny i Pierrot w Mieszance Wedlowskiej. Inny, a zwyczajnie pasujący do reszty.