Najbardziej tłusty składnik Kuchni Polskiej.
Nie będę robił za Wojciecha Modesta Amaro, bo mam czym mieszać zupę. Nie mam zamiaru też zbytnio rozpisywać się o Kuchni Polskiej Kuby Knapa i to wcale nie dlatego, że album z Młodym mi się nie podoba. Wręcz przeciwnie – to lepsza wersja zeszłorocznego Końca Końców. Rozkminy bez alkoholu i przy pustej szklance, w której od dawna nic nie było oprócz dna krzyczącego „weź coś nalej”.
Znacznie ciekawiej jest na bonusowym dysku – Fundamencie, o którym zdecydowanie jest za cicho. To właśnie on daje mi sporo więcej frajdy i w wielu momentach, podobnie jak „podstawka”, również oprowadza mnie po stolicy. Zwłaszcza przy „Il Colazione”, kiedy czuję głód i rozmyślam o dobrej pizzy, czy do bólu warszawskimi, z konkretnymi follow-upami „Grochowskimi Momentami”, w którym to prym wiedzie jak zwykle niezawodny Mada.
Fundament jest inny od Kuchni Polskiej i właśnie tym mnie najbardziej ujmuje. Kuba Knap nie bawi się z ulicznego mędrca, ale jest starym Knapiwem, chociaż bez znanych ciągatek i nie dającym po sobie poznać, że trzęsą mu się ręce. Nie ma tu również zbyt wielu grubszych przemyśleń, a idąc za „Ctg Gtg” wypada więc rzucić „cipa to cipa, a gówno to gówno”. Po takim wersie pozostaje tylko klasyczne – „na chuj drążyć temat”. I to mi się podoba najbardziej – bez wielkiej filozofii, ale ze szczerą, prostą melorecytacją. Dokładnie taką, jak lata temu, kiedy to zapoznawałem się i zaczynałem mocno kumplować z twórczością sympatycznego dryblasa.
Są tu jeszcze DJ Falcon1 oraz Volt. Pierwszy, równie cichy bohater jak gitarzysta Aleksy Drywień na Kuchni…, ale też taki, bez którego nie byłoby ważnego elementu na tym materiale. W przypadku drugiego jest jeszcze ciekawiej – nie wiem, na ile tu mamy archiwa, a ile z tych podkładów to nowe rzeczy, ale czy ma to jakiekolwiek znaczenie? Dla mnie żadnego. Pozostając przy kuchennych analogiach, Imbierowicz wysmażył klasycznie brzmiące podkłady, które spokojnie mogłyby zaistnieć na jego pierwszych albumach. „4M2” to fantastycznie nisko płynący podkładzik, na którym zwrotki mógłby położyć Freeze. „Cudze Nasze” czy „Wzrasta” to już ta ciemniejsza strona mocy, a w opozycji do nich trochę lekkości wnosi „Inmajsoul”. Szkoda tylko bezbarwnych, bonusowych „Kokosów”, które brzmią, jakby producent nie odpuszczał i ciągle próbował doprowadzić swoje wymarzone syntetyki do ładu i składu.
Fundament broni się niesamowicie, klasyczne flejwa większe niż na Flaj Łajz, bez ciężaru Końca Końców i meliniarskiej pozerki Sielankowego Survivalu. Gdyby nie genialne Damarade to byłby to mój ulubiony materiał Knapa z ostatnich lat, ale jestem już trochę stary, więc obawiam się, że więcej działa tu sentyment do Volta niż faktyczny poziom, więc radzę wziąć małą poprawkę. A i bez tego jest dobrze.
2 komentarze do “Knap Volt Falcon1 „Fundament””