Dariusz Chynek / Vu: Odwiedziło nas dwukrotnie więcej osób niż w poprzednim roku

fot. Mateusz Kukuła / @mateusz.kuki.pv

Czyżby najciekawsze hip-hopowe wydarzenie tego roku odbyło się w Częstochowie? Nie mogę tego wykluczyć — Beat Battle było esencją podziemia.

Przyznam — brakowało mi czegoś takiego. I to nie dlatego, że podobnych inicjatyw nie ma (np. bitwy freestyle’owe), wręcz przeciwnie. Ten dreszczyk emocji, kiedy jedziesz spotkać się z kilkoma znajomymi na jednej, wielkiej imprezie, gdzie przy okazji rywalizuje kilku czołowych beatmakerów w kraju oraz obiecujący goście, którzy za jakiś czas mogą naprawdę sporo znaczyć na scenie.

Z okazji dopiero co zakończonego — i to pełnym sukcesem — Pizza&Beats Beat Battle 2024 w Częstochowie postanowiłem trochę porozmawiać z organizatorem wydarzenia, Darkiem Chynkiem, którego możecie kojarzyć pod ksywką Vu. Chwaliłem jego ostatni projekt z Chwiejskym Pomylone drogi, teraz pochwalę za imprezę. Zapraszam — o organizacji, kontrowersjach i planach na kolejne edycje.

Najlepszym określeniem, z którym się spotkałem i było podsumowaniem Pizza&Beats Beat Battle 2024, są słowa naszego kolegi Szustego: „Jakby spadła bomba, to by nie było hip-hopu w Polsce”. Zgadzasz się z tym?

Dariusz Chynek / Vu: Może gdybyśmy mówili o bardziej ambitnym undergroundzie, to tak. Połowa dyskografii Queen Size Records musiałaby się dotłoczyć po takiej tragedii.

Werdykty dla wielu były kontrowersyjne. Jaka jest twoja opinia w tym temacie?

Kilka dni przed wydarzeniem powtarzałem sędziom, że same eliminacje będą dla nich ciężkim zadaniem przez poziom, jaki zaprezentowali uczestnicy. Mówiłem, że mają przejebane.

Zgodzę się. Poziom był bardzo wysoki, mimo niezbyt zróżnicowanych brzmień albo niewielkiej chęci zaprezentowania czegoś innego niż griseldacore i wyjścia przez producentów przed szereg.

Początkowo pierwsza selekcja miała być wykonana przez nas, organizatorów, na etapie zapisów mailowych. Aczkolwiek po wielokrotnym przesłuchaniu 53 beatów eliminacyjnych miałem problem, by z czystym sumieniem odrzucić cztery podkłady.

Gdybyś prześledził naszą komunikację na wydarzeniu i Instagramie, widać wyraźną przerwę na początku października, kiedy to powinniśmy ogłosić, kto dostał się do pucharowej trzydziestki dwójki. Kilka dni przesłuchiwania eliminacyjnych nagrań skończyło się pomysłem, by przerzucić tę odpowiedzialność na jury. Kierowaliśmy się także chęcią, by każdy z uczestników miał okazję choć raz wyjść na tę scenę z własnym beatem oraz tym, że nie chcieliśmy pisać do 21 kandydatów, że w zasadzie mogą zostać w domu, bo ich nie chcemy, ale jakby wpadli, to byłoby spoko.

Jest to bardzo fair w stosunku do startujących. Dać możliwość każdemu, kto chce się pokazać zarówno publiczności, jak i sędziom.

Zdecydowana większość przyjechała (47 zawodników). Już na tym etapie wiedzieliśmy, że niezależnie od wyniku kategorii 1vs1 wiele osób nie będzie zadowolonych.

Co do samych sędziów i werdyktów – pamiętajmy o tym, że jest to ocena sztuki, a jej odbiór przez każdego człowieka jest czysto subiektywny. Trzydziestominutowe opóźnienie po eliminacjach wynikało z faktu, że runda eliminacyjna odbyła się raz jeszcze na backstage’u, gdzie na wszelki wypadek przygotowałem laptop z odsłuchem wszystkich tych beatów. Aczkolwiek nie spodziewałem się, że wybór będzie tak ciężki, że sędziowie przejdą przez wszystkie podkłady raz jeszcze.

Gdzieś pojawiły się też głosy, że wygrana Sensiego – który moim zdaniem wypadł naprawdę dobrze i jest tak samo mocnym beatmakerem, jak i raperem – wzięła się stąd, że jest z Częstochowy.

Właśnie po to przedstawiłem Marlowowi całą częstochowską scenę, by wiedział, na kogo głosować. A tak na poważnie, jednym z ważniejszych punktów całej imprezy było losowanie drzewka pucharowego przez Te-Trisa oraz Kariego. Zależało mi, by publika brała udział w całym tym procederze i stała się również odpowiedzialna za ułożenie drzewka. Drzewko pucharowe jest mało uczciwe, ponieważ nie mamy wpływu na to, jak zawodnicy się na tych gałęziach ułożą.

To prawda, już w pierwszej rundzie po eliminacjach był hitowy pojedynek.

Tak, dobrym przykładem jest walka OER-a z Młodym. Spotkali się ze sobą w pierwszej rundzie, gdzie równie dobrze mógł być to finał. Publika tak zdecydowała (choć przez przypadek) i musimy to zaakceptować.

Ciekawym faktem jest to, że Sensi w tym roku w pierwszej rundzie pokonał Alias Blekauta, który w 2022 roku wyeliminował go również na tym etapie. W 2023 roku Sensi także przegrał w pierwszej rundzie z $andro. Moim zdaniem wielu zawodników, weteranów naszych zawodów, zrozumiało, co dobrze działa na sędziów oraz publiczność, i widocznie Sensi również wyciągnął trafne wnioski.

Na jednej z grup facebookowych — Beatmaker’s Corner Polska — wyniki i decyzje z Pizza&Beats Beat Battle 2024 są gorącym tematem. Chyba nie spodziewaliście się aż takiego obrotu spraw?

Tak jak wcześniej mówiłem, spodziewaliśmy się kontrowersji związanych z werdyktami, ponieważ na różnych etapach rywalizowali beatmakerzy wręcz o legendarnym statusie w Polsce i nie dało się tego uniknąć. Wiem, o której grupie mówisz, i próbowaliśmy z Pauliną, moją żoną i współorganizatorką wydarzenia, przekuć ten post w źródło inspiracji i pomysłów na rozwiązanie spornych kwestii. Kilka sugestii się pojawiło – na pozór ciekawych, aczkolwiek gdyby je zmierzyć z rzeczywistością takich eventów, okazują się niewykonalne.

Dobrze, to teraz o samej organizacji wydarzenia. O miejsce nie pytam, bo mieszkasz w Częstochowie, a i uczciwie trzeba przyznać, o czym nieraz rozmawialiśmy, że środowisko hip-hopowe jest mocne w tym mieście. Ciekawy jest jednak dobór jury.

Ciekawy, jak i nieprzypadkowy. Szukanie sędziów nie odbywało się poprzez napisanie 50 wiadomości do różnych beatmakerów – kto odpowiedział, ten automatycznie zostawał jurorem. 

Webbera pytałem o udział już trzeci rok i samą wiadomość zacząłem od słów, że trzeci raz się pytam i musimy w końcu doprowadzić to do skutku. Latarnik, czyli Marek Pędziwiatr, już kilkakrotnie bywał na naszych imprezach – w 2017 roku poprowadził nawet wykład o beatmakingu podczas beat sesji organizowanej przeze mnie we Wrocławiu w Szkole Muzyki Nowoczesnej. Portugalczyk Marlow Digs był natomiast wyborem nieoczywistym. W świecie beatmakingu jest bardzo znaną postacią, jednak na scenie hip-hopowej niekoniecznie. Od kilku lat prowadzi kanał na YouTube z bardzo szczegółowymi poradnikami dotyczącymi obsługi nowych serii MPC od Akai. Każdy producent, który miał problem ze sprzętem, prędzej czy później trafiał na jego materiały.

Czyli każda z postaci w jury to był strzał taki, jaki sobie wymarzyliście. Ja, poznając całą komisję przed eventem, byłem zadowolony – wiedziałem, że to autorytety, każdy z innej bajki, i z których zdaniem warto, a nawet trzeba się liczyć. Każdy wybór przez X czy Y będzie uzasadniony.

Wybór sędziów był przemyślany. Latarnik jako multiinstrumentalista, pianista jazzowy, który jednocześnie mocno siedzi w świecie samplingu. Webber – legenda polskiej sceny z ponad 30-letnim doświadczeniem, który przeszedł od prostych, samplowanych bębnów inspirowanych DJ-em Premierem do nowoczesnych produkcji bawiących się tempem, brzmieniem i syntezatorami. Marlow Digs z kolei reprezentuje pozornie najprostszy styl lo-fi i boombap, który w jego wykonaniu jest wielowarstwowy, rozbudowany i pełen nietypowych połączeń sampli.

To kolejna edycja i pierwsza, która obiła się tak szerokim echem. Jest progres w stosunku do dwóch poprzednich, co się więc teraz udało, a co jest do poprawy w edycji czwartej?

Największą porażką tej edycji był live stream. Doświadczenia poprzedniego roku nie wskazywały, że YouTube tak bardzo nie polubi muzyki DJ-ki Beezee oraz zbyt intensywnych konwersacji na czacie. Pracy przy takim evencie było bardzo dużo i niestety transmisja nie dostała zbyt wiele naszej uwagi. Mając do wyboru widzów online a publikę w klubie – wybraliśmy tych drugich.

Podczas Beat Battle 2023 kategorie 90 min oraz 1vs1 odbywały się w dwóch różnych miejscach, co wtedy wydawało się nam złym rozwiązaniem. Aczkolwiek z perspektywy czasu i doświadczeń tegorocznej edycji już nie wygląda to tak źle. Uczestnicy potrzebują ciszy i skupienia, ale reszta lokalu oczekuje muzyki.

Zdecydowanym sukcesem jest fakt, że odwiedziło nas dwukrotnie więcej osób niż w poprzednim roku. Znów doszliśmy do momentu, w którym większy lokal okazał się za mały.

Plus to, że o imprezie jest naprawdę głośno w całym środowisku, nie tylko na producenckiej scenie.

Naszym małym, prywatnym sukcesem z Pauliną jest to, że zorganizowaliśmy tak duże wydarzenie z ośmiomiesięczną córką. Niektórzy mówią, że nie można organizować Beat Battle, mając dzieci. Można, tylko trzeba wstawać rano.

To jaki jest więc plan organizacji na kolejną edycję? Jest potrzeba większego klubu? Czy już macie nowe pomysły?

Zdecydowanie zaczniemy od poszukiwań większego miejsca. To był kolejny klub, który wypełniliśmy po brzegi. Co do pomysłów – ich nam nie brakuje. Na pewno chciałbym wprowadzić otwartą, luźną w swoich zasadach beat sesję, gdzie beatmakerzy mogliby wpaść ze sprzętem i po prostu zaprezentować swoje utwory.

To teraz – kto według Ciebie był najlepszy w każdej kategorii i dlaczego? Pozwól, że ja zacznę – największe moje zaskoczenie to Indygo Beats, któremu zaczynam kibicować.

Już dosyć mamy kontrowersji o werdykty oraz o to, jak wyglądały eliminacje. Brakuje mi jeszcze oskarżeń, że organizator ma swoje preferencje! Pozwól, że zostawię to dla siebie.

Autor: Dawid Bartkowski

Bloger, pismak, krytyk, prowokator, pijarowiec.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *