Wejście w nowy etap może być naprawdę udane.
Dzisiaj urodziny mają m.in. Brother Ali i MC Trouble, pierwsza raperka podpisana w Motown Records. Podobno 30 lipca 1996 roku na rynku pojawił się też singiel The Pharcyde „She Said”, ale brałbym na to poprawkę – nie mam pewnego źródła. Dziś będzie jednak o czymś innym – krótko o czwartej płycie A Tribe Called Quest Beats, Rhymes and Life, która swoją premierę miała równo 23 lata temu.
1. To nie jest moja ulubiona studyjna płyta Trajbów. Raczej jest na dole klasyfikacji, ale… i tak nie dam jej mniej niż 9/10. Na jedynce niepodzielnie rządzi People’s Instinctive Travels and the Paths of Rhythm, chociaż wybór tej najlepszej, to jak wejście do salonu luksusowych aut i wybór pomiędzy Lamborghini a Ferrari. Decydują detale.
2. Jest to jednak płyta, która ma jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy, tytuł. Bez kombinowania i silenia się na alternatywę. Esencja hip-hopu.
3. Jay Dee był dla mnie tak fajny jeszcze na dwóch pierwszych Slum Village, ale na Beats, Rhymes and Life i tak wygrywa Rashad Smith, który stworzył beat do „The Hop”.
4. Consequence jest trochę jak Jarobi – niby jest, ale go nie ma, a jak jest, to i tak, jakby go nie było. Masło maślane, ale to na maksa niedoceniony przeciętniak, którego ciężko nie lubić.
Niech przemówi również The Source, które w 1996 roku było już u schyłku swojej świetności, ale warto przypomnieć ich dwa artykuły związane z tym dziełem A Tribe Called Quest. Na początek recenzja singla „1nce Again”, jednego z moich ulubionych tracków na płycie, która pojawiła się w sierpniowym numerze:
Opinia o albumie pojawiła się natomiast miesiąc później:
A na koniec zostawię jeszcze plakat promujący to wydawnictwo. Tymczasem spadam pakować się do Katowic, gdzie w Muzeum Śląskim (szczegóły) będę opowiadał o polskim rapie.