Nieważne jaka ksywka. Ważne, że Bartosz Kruczyński zawsze dostarcza materiał, o którym mówi się latami.
Lato odeszło, te babie też, ale nie oznacza to, że Wyspa opuszcza mój odtwarzacz. Wręcz przeciwnie. Tylko dzisiaj nowy projekt Kruczyńskiego, tym razem pod aliasem Pejzaż, kręcił się w kompakcie trzy razy. Od kilku tygodni tak w kółko, bo jest tu fascynującego. Ten natłok sampli, uśmiech w stronę początków polskiego hip-hopu, duchologiczna aura i namiastka magii (oj, „Rzeka tajemnic”!) sprawiają, że jest to tak wciągające. 20 krótkich indeksów, a w każdym z nich dzieje się znacznie więcej, jak na większości płyt, które masakrują streamingi w każdy piątek. Co chwilę odkrywam tu coś nowego i czuję się tak, jakbym po raz kolejny słuchał Endtroducing lub The Unseen, ale w polskim wydaniu. Naszym, niepodrabialnym i niespotykanym nigdzie indziej. Tu wokalny sampel, tam jakiś dęciak. Albo hip-hopowy beat („Tylko ty”), po czym wchodzi ślamazarne downtempo (masło maślane mi wyszło, wiadomo, ale „Blues drugi” zasługuje co najmniej na wzmiankę), by za chwilę zaskoczyć Grupą Pakt w „Bardzo późnej jesieni już”. Zajebiste, ale z tego połamanego fragmentu „Sekretu” mógłbym zrezygnować, bo za klimatami drum’n’bassu i jungle nie przepadam. Ale to tylko ja.
Jeden komentarz do “Pejzaż „Wyspa””