Historia w tle jest tylko dodatkiem. Tych kilka prostych rymów nagranych na zajawie na cudownych podkładach to wyżyny polskiego hip-hopu.
Mieliśmy się złapać w Berlinie podczas Gods of Rap (przepraszam, moja wina, wkrótce znów tam będę i się odezwę, obiecuję!), długo słuchałem Backpack Melodies, ciągle wracam do Złota, ale za cholerę nie jestem sobie w stanie przypomnieć, w jaki sposób bardzo dawno temu poznałem twórczość Amatowsky’ego.
Na Pełnię czekałem cierpliwie. Pierwszy, tytułowy singiel to bomba na samplu „Zegar słyszę wybija” Andrzeja Kurylewicza, który od razu przywodzi mi na myśl jedną z części Fonotek. Czysty hip-hop, który rymami doprawiają Proceente i Mały Esz Esz. Jeszcze więcej czterech elementów było w kolejnym numerze promującym album – „Mądrego miło posłuchać” z WCK, Masta Ace’em i Markiem Pędziwiatrem to nie tylko jeden z najlepszych singli poprzedniego roku, ale i śmiem twierdzić, że w historii polskiego rapu – bez nadęcia w linijkach i heheszków z mastaejsowego truskulizmu. Piszę to z pełną odpowiedzialnością.
Pełnia jest ścisłą czołówką płyt producenckich, jakie ukazały się w tym kraju i wcale nie przeszkadza to, że do panteonu dostaje się, bo konkurencja niewielka. Oponenci nie mają produkcji na takim poziomie. Idea albumu jest przemyślana i dopracowana w każdym detalu, a historia czerpiąca z dramatu Andrzeja Kondratiuka tylko dodaje smaczku. Kluczowe jest też to, że producent do współpracy zaprosił raperów, którzy nie popsuli klasycznie brzmiących beatów. Tym samym Amatowsky zrobił to, co nie udało się Ośce na K3.
Żaden z zaproszonych też nie kradnie podkładu. PTR z Apraxji nie pamięta tytułu pierwszych trajbów, jednak wie co to wajb. Sensi i Chwiejsky bawią się w wyliczanki i mijają się wersami, W.E.N.Y. znowu da się słuchać, ziomeczki z ziomalką z WCK klasycznie nie zawodzą. Specjalne wyróżnienie leci do Agi Walczuk, która w „Rozpoznaję kłamstwa” wyjątkowo mnie rozczula i aż się prosi o to, żeby Amat nagrał z nią cały album.
Z racji „pojemności gatunku”, jak i obowiązków słucham wszystkich odłamów rapu. Rzeczy tych koszmarnie debilnych, zblazowanych, chuja wartych sezonowców, ale też tych wybitnych, zarówno na swoim undergroundowym poletku, jak i w błysku fleszy ze ścianek celebryckich imprez. Jednak największą i prawdziwą przyjemność dają mi takie produkcje jak Pełnia, której słuchałem non stop przez kilka dni po premierze, doznaję i teraz. To jest hip-hop, na którym się wychowałem, którego zawsze chciałem słuchać i promować, głównie tutaj. A w połączeniu z bonusowym, dodawanym w preorderze beattapem Learn and listening, gdzie mistrzowsko swoją rolę odgrywają DJ-e, przyjemność jest spotęgowana.
W wymiarze osobistym prawie klasyk, dla undergroundowej sceny za kilka lat benchmark jeśli chodzi o producenckie. Wspomnicie moje słowa, więc brać, póki jeszcze jest, żeby płaczu nie było.
Amatowsky zawsze na propsie.
I, tak przy okazji, ja akurat dobrze pamiętam, kiedy pierwszy raz usłyszałem jego produkcję: donGURALesko, utwór „Apartament” z albumu „Magnum Ignotum”. Absolutny kozak, dla mnie najlepszy utwór na tej płycie (a to jest bardzo dobry album, chyba najlepszy Gurala, więc konkurencja spora).