Zaliczyłem kolejne Warsaw Challenge. Zrobiłem także tak, jak nakazała mi moja tradycja.
Nie, nie, nie. To nie będzie relacja z tego wydarzenia, bo:
1. nie ma za bardzo co relacjonować;
2. prawie wszyscy znają i prawie wszyscy kochają The Pharcyde;
3. Mike Relm to kawał stylówki i naprawdę spoko gość.
Okej, przejdźmy do rzeczy, więc opowiem krótko o dwóch pierwszych punktach.
Byłem tylko pierwszego dnia, ponieważ koncert duetu (tak, nie ma już w składzie Tre Hardsona aka SlimKida3 i Fatlipa) interesował mnie najbardziej. Trochę szkoda, bo jestem zdania, że ten pierwszy miał, i chyba ma nadal, jedno z najbardziej melodyjnych flow na świecie. Sprawdźcie sobie jego zwrotkę z „Soul Flower Remix”, które pochodzi z klasycznego debiutu z 1992 roku – Bizarre Ride II the Pharcyde.
Pierwotna wersja tego kawałka znalazła się na wydanym chwilę wcześniej Heavy Rhyme Experience, Vol. 1 od Brand New Heavies, ale osobiście bardziej preferuję wersję J-Swifta. Zagrali to też w Warszawie i wyszło całkiem zgrabnie, jak na brak dwóch kluczowych członków składu.
Wspominałem tylko o pierwszym dniu: zawsze podczas tego wydarzenia zdarza mi się iść tylko w sobotę. Najpierw w 2010 roku widziałem na żywo Taliba Kweliego (pozdrawiam, Kamilu), rok później De La Soul, a teraz The Pharcyde (pozdrawiam również Kamila i Andrzeja). Koncert Taliba był z tych „spoko” – nic nadzwyczajnego, można posłuchać za free. Dave, Pos i Maseo podobali mi się bardzo i idealnie trafili w moje gusta koncertowe. Bootie Brown i Imani poziomem grania na żywo umieściłbym gdzieś pomiędzy Kwelim a De La Soul. Fajnie wypadł zwłaszcza Bootie, ale zbyt dużo rzeczy i specyficzny kontakt z publicznością trochę popsuł ogólne wrażenie. Nie do końca też rozumiem narzekania niektórych osób, przecież ci ludzie, jak na raperów z 40 na karku, mają pełno energii i spokojnie mogliby nią obdzielić pół naszej sceny. Niemniej warto było pooglądać ich razem, zwłaszcza że za swoimi plecami mieli kogoś takiego.
Na żywo wygląda to genialnie i to, nieznany mi wcześniej, Mike Relm był dla mnie największym wygranym z wszystkich moich wizyt na Warsaw Challenge. Niesamowite popisy DJ’skie, a w tle równie fantastyczne wizualizacje zrobiły swoje. Wielki plus, już powoli sprawdzam inne jego dokonania i jestem pod wrażeniem. Podobnie jak jego styl – nie do podrobienia.
Z ciekawości sprawdziłem jego biografię i okazało się, że zrobił wcześniej kilka ciekawych rzeczy: telewizyjna reklama do Iron Mana 2, grał na olimpiadzie w 2010 roku, zamykał igrzyska panamerykańskie itd. Więcej informacji tutaj. Sprawdźcie też jego kanał na tubie, warto.
Zrobiłem wyjątek. Takie informacje zamieszczam z reguły na Facebooku, ale miałem dzisiaj dobry dzień. Dlaczego? Jutro wam powiem. Na fejsie oczywiście.
2 komentarze do “Wyzwanie”