Nowy singiel niegdysiejszego króla (nie)zachwyca.
Oj, cieniutko jest. Minął grubo ponad rok od premiery Białego Tunelu i w magazynach kurzy się jeszcze 810 z 5000 sztuk całkowitego nakładu. Mijają prawie dwa tygodnie od premiery nowego singla i ten nie przekroczył nawet stu tysi na YouTube – na dzisiaj jest ich „raptem” 98 736 wyświetleń. Niewiele ponad sto jest za to na Spotify – 100 878. Komu więc potrzebny ten Mes?
Na przykład mi, zwłaszcza w takiej formie. „Only in Warsaw” jest kozackim kawałkiem, który błyszczałby na Kandydatach na szaleńców i wypchnął te nieudolne elektroniczne wygrzewy. Za to props numer jeden.
Props numer dwa leci do Atutowego, który jeszcze tak ciepły (bez podtekstów!) nie był. Klasyczny letniak, boski klawisz, melodia umilająca zakupy w jakimś H&M. No mi pasuje.
Props trzeci dla Mesa, który kradnie numer w covidowej rzeczywistości. Sztuką jest stylowo połączyć w tekście różne wątki, zwłaszcza że są tu strajki, Patryk Vega, deweloperzy i Hitler. Lirycznie lekko nie jest, ale lekko podane. Takie rzeczy tylko w WWA.
„Only in Warsaw” nawet zachwyca, tylko liczby nie.