Północna Karolina miała fajną grupę rapową, aczkolwiek maksymalnie nudną. Detroit miał kolesia, który swój sampler nazywał dziwką i otwarcie mówił, że jest jego alfonsem. Londyn miał dwóch zajebistych raperów, którzy w młodym wieku wyjechali do USA i stali się legendami. O jednym z tej dwójki dzisiaj. Zdjęcie dużo mówi, nie?
Kogo obchodzą dzisiejsze urodziny takich asów jak Little Brother? Podejrzewam, że nikogo, ale wspominam o tym, bo sam bardzo lubię ich Leftback z 2010 roku i spędziłem dużo fajnych chwil przy tym albumie. Kupiłem go kiedyś na eBayu za jakieś na maksa śmieszne pieniądze.
Ważniejsze jednak są inne rzeczy, a konkretnie dwie.
Mahoganny Brown zasługuje na oddzielny wpis (którego zapewne nigdy nie będzie). Ostatnio pojawiła się nawet specjalna reedycja wielkiego dzieła Moodymanna. Dzieła, którego kiedyś dość mocno nie lubiłem, delikatnie mówiąc. Teraz jest zupełnie inaczej, i mimo że nie jest to mój ulubiony album ziomeczka z Detroit (tutaj prym wiedzie zdecydowanie Silence in the Secret Garden z 2003 roku), to jednak wypada mi o nim wspomnieć. 1998 dobry był.
Najważniejszy dzisiaj jest oczywiście MF Doom, którego Operation: Doomsday osiąga dzisiaj pełnoletność. Klasyk nad klasyki, album który wykreował jedną z najbardziej FASCYNUJĄCYCH postaci (i jednocześnie kreacji) w dziejach rapu. Płyta, która sprawiła, że na Dumile’a zaczęto spoglądać z podziwem i zazdrością.
Tutaj zaczęło się wszystko co najlepsze u londyńczyka (Doom, podobnie jak Slick Rick, urodził się w Wielkiej Brytanii) i trwało to jeszcze mniej więcej 5 lat. Typ w ciągu ZALEDWIE kilku miesięcy nagrał trzy inne ponadczasowe klasyki: Take Me to Your Leader pod aliasem King Geedorah, Vaudeville Villain jako Viktor Vaughn i oczywiście Madvillainy z Madlibem. To wszystko zostało wydane w okresie od czerwca 2003 (KG) do marca 2004 (M). Kumacie? W przeciągu 9 miesięcy koleś wydał TAKIE płyty.
KMD było mega, ale to raczej oldschoolowa zajawka z pokazaniem potencjału drzemiącego w tej ekipie. Prawdziwa historia zaczęła się 20 kwietnia 1999 roku.
PS
Operation: Doomsday doczekało się ponad 20 wydań. Kilka z nich było wypasionych na maksa, jak np. ta w metalowym pudle i ta, ale moja reedycja Metal Face z 2008 roku…
… jest najzwyczajniej w świecie chujowa. Żadnej wkładki i nawet żadnego nadruku na płycie! I naprawdę grubą kasę kiedyś za to dałem, bo nie było tego na rynku…
https://uploads.disquscdn.com/images/205aa3834317c13da1223c69a47af99199938dbe8bb5aae9b4180f0bd0dcb550.jpg https://uploads.disquscdn.com/images/b61569e7181aba0814f19de05e0af5b9644124f7eb9f3b89f614c71cf800d41f.jpg https://uploads.disquscdn.com/images/e1fb3d8c0a35fd6ec8ae03b17aa634fb8fa46d68286d0b5264fba464a51d1078.jpg po prostu uwielbiam ta plyte
O, wydanie z 2001 roku. Widzisz, nawet Ty masz inny ostatni kawałek niż ja. U mnie jest „Hero vs villain”