Tytuł posta nie jest przypadkowy i nie mam tu na myśli fragmentu tekstu jednego z moich ukochanych zespołów (tak, Papa Dance to jeden z moich ukochanym zespołów).
Właśnie teraz słucham sobie nowej płyty Otsochodzi i nasuwają mi się pewne refleksje. Spowodował je… sam Asfalt Records. O co chodzi jak raper? #vnm
Szybki temat, szybki post. Powiem wam, że trochę żałuję, że w Polsce nigdy nie przyjęła się idea maxi singla. Nie było tego wiele na polskim rynku i nawet w złotych czasach dla polskiej fonografii maxi był traktowany trochę po macoszemu. Jasne, że pojawiło się trochę tego na rynku, ale ich ilości nigdy nie były oszałamiające oraz często nie zawierały ciekawych bonusów. Często był to schemat następujący: wersja albumowa + inny kawałek z LP. Na tym się kończyło.
Swego czasu dużo działo się w hip-hopie, chociaż ciężko mi teraz jednoznacznie stwierdzić czy aby na pewno ten gatunek wiódł prym w tym zagadnieniu. O ile ilość nie powalała to już o wiele lepiej wszystko wyglądało z perspektywy dodatkowych rzeczy. Nośnik tutaj nie miał znaczenia i nieważne czy był to kompakt, winyl lub kaseta (do tej pory mam zachowaną taśmę Obejrzyj Sobie Wiadomości WWO, która jest IDEALNYM przykładem maxi: remixy, instrumenale, radiówki).
Nie będę chyba odosobniony w twierdzeniu, że to właśnie przywołany na początku tekstu Asfalt rządził na polskim rynku hip-hopowych singli. Przypomnijcie sobie tylko Inespe, Fisza (który wespół z Emade wydał chyba mój ulubiony polski maxi – Nie Bo Nie), Ostrego albo Onara i O$kę. Nawet niejaki Koma z PWRD dostąpił tego zaszczytu z zapomnianym i zignorowanym przez słuchaczy i scenę Nie Igraj z Ogniem.
Dużo, ale gorzej jakościowo jak asfalty, robiło Prosto. Na pierwszą myśl przychodzi mi genialna Moda od WWO, która obecnie jest białym krukiem i za rozsądną kasę raczej się tego nie znajdzie. O innych na razie nie wspominam, bo to jest dobry temat na większą i dłuższą rozkminę, w której to można zastanowić się także nad… różnicami na tracklistach pomiędzy poszczególnymi nośnikami.
Szkoda, że nikt w to mocniej nie idzie, bo pojedyncze przypadki to za mało. W tym roku Tytus z ekipą już zaatakowali znakomitym A&K młodego Janka, na którym remixy są lepsze od oryginału, a i DJ-e z remixerami znajdą coś dla siebie w postaci acapelli. Na upartego można stwierdzić, że i 5891 EP Rasmentalismu również do takowych się zalicza. Idźcie tą drogą, prawdziwa gratka dla kolekcjonerów, fanów oraz liść na odmułę dla coraz bardziej skostniałego i schematycznego rynku wydawniczego. Serio, weźcie się za to wszyscy.