Mateusz Czajka / So Flow: „Inspirowali nas Massive Attack, Hiatus Kayote, Robert Glasper, Mr. Jukes, J Dilla”

Dlaczego Kanye West kiedyś był fajniejszy? Dlaczego musieliśmy tyle czekać na winyl So Flow? Co powiedział Marco Polo? O tym rozmawiam z Mateuszem Czajką.

Mogę przyznać na wstępie – Parallels So Flow było jednym z moich pierwszych wyborów, kiedy robiłem swoje podsumowanie 2017 roku. Żeby być sprawiedliwym to ulokowałbym ich zapewne gdzieś w trzeciej, a może nawet czwartej dziesiątce, ale muszę również zaznaczyć, że mało jest zeszłorocznych płyt, do których wracam z taką ochotą, jak właśnie do debiutanckiego longplaya So Flow.

Dlaczego tak polubiłem ten album? Sprawdźcie moją recenzję dla Noisey. Aha, patronatów też nie daję, więc przy okazji łapcie zapis mojej rozmowy z Mateuszem Czajką – beatmakerem grupy i osobą mocno związaną z krakowskim sklepem Paul’s Boutique Record Store.

Co teraz najlepiej sprzedaje się w twoim sklepie?

Teraz w zasadzie ciężko ocenić, niedawno był okres prezentowy, więc praktycznie każdy rodzaj. Jednak w skali roku to chyba najbardziej rock, alternatywa i elektronika. Jazz też nieźle stoi. Sporym zainteresowaniem cieszą się też funk i soul, głównie w trakcie naszego cyklu „Digging Saturday”. Na samym końcu jest… hip-hop. Szkoda.

A jak idzie z So Flow?

To chyba najbardziej pracowity czas (poza okresem nagrywania płyty) dla nas. W grudniu trochę odpoczęliśmy, zebraliśmy siły i od nowego roku działamy dalej. Wiesz, nas jest szóstka, a w zasadzie nawet ósemka (śmiech), każdy gdzieś pracuje, więc organizowanie regularnych spotkań w takiej grupie zawsze będzie wyzwaniem, a jednak udaje się to zrobić. Każdy sumiennie podchodzi do sprawy. Właśnie szykujemy się do realizacji klipu do drugiego singla. Kilka dni temu wpadła sesja zdjęciowa (m.in. zdjęcie autorstwa Leny Krzepiny, które zdobi wpis – przyp. red.). Cały czas  pracujemy nad nowym materiałem, mamy już nawet roboczy tytuł. Na wiosnę szykujemy dużo większą trasę promującą Parallels, mamy już bookingi, także będzie się działo.

Znowu trafiliście w typową matnię – winyl pojawia się trochę później w sprzedaży. Nie przeszkadza ci takie działanie? Wiem, że tłocznie były i są zawalone robotą.

Tak, liczyliśmy mocno że winyl pojawi się zaraz po CD. Niestety, sprawa jest trochę bardziej skomplikowana. Pod CD i pod winyl robi się inny master. Ten dla kompaktu był ukończony dużo wcześniej, winyl był drugi w kolejności. Dodając do tego czas potrzebny na wytłoczenie winyla (w porównaniu do płyty kompaktowej), otrzymujemy sporą obsuwę. Faktycznie, szkoda że to się nie zbiegło w czasie, bo chciałem dostać naszego winyla pod choinkę (śmiech). Byłoby to też zapewne dobrą promocją. Nie chodzi nawet o zwiększoną sprzedaż, ale w tym czasie informacja o naszej płycie mogłaby trafić do większego grona odbiorców. Mam nadzieję, że nic nie dzieje się bez przyczyny, i będzie z tego jeszcze dużo dobrego. Czarna płyta miała swoją premierę kilka dni temu, 17 stycznia, a wcześniej można było ją dorwać w przedsprzedaży na www.audiocave.pl. Robiliśmy też odsłuch w Paul’s Boutique. Piwko, muzyka, szkoda że nie mogłeś wpaść.

No szkoda, ale… nic nie dzieje się bez przyczyny (śmiech). Właśnie, dzień premiery też nietypowy. Sobota… Kto wydaje płyty w sobotę?!

Hehe, tak, materiał miał oficjalną premierę w sobotę 4. listopada. Tego dnia graliśmy koncert premierowy w Krakowie, więc te daty idealnie ze sobą zgrały. Muszę ci powiedzieć że chyba wszystko zagrało, bo koncert został wyprzedany przed weekendem, zostały też bilety na wejściu, ale rozeszły się w 15 minut. To bardzo miłe uczucie, bo krakowska Alchemia pękała w szwach.

Dobra, to teraz pogadamy chwilę o samej płycie. Wiesz, jaki jest jej odbiór?

Wiesz, kiedyś oglądałem pewien wywiad… nie do końca pamiętam z kim, ale chyba był to Marco Polo. Powiedział, że jeżeli na płycie różnym osobom podobają się inne numery, to znaczy że album się broni. Kiedy wszystkim podobają się te same, to znaczy, że coś jest nie tak. U nas występuje ta pierwsza sytuacja, także jest dobrze (śmiech). Ogólnie krytyka jest dla nas ważna, ale nie ukrywam, że słyszymy dobre opinie. Jedni uważają konkretne numery za najlepsze, inni za najsłabsze itd. Nie podpytujemy, po prostu ludzie sami do nas piszą, oznaczają nas w relacjach, wysyłają zdjęcia że słuchają naszego albumu. Ciągle też pytają o płyty, w sklepie często padały słowa „kiedy winyl?”. Wiesz, włożyliśmy w ten album kupę pracy, zajawki i czasu. Uważam że to dobra płyta. Zależało nam również żeby oprócz zawartości, sam sposób podania był czymś więcej. Dlatego skontaktowaliśmy się z Patrykiem Hardziejem. Przesłuchał nasz materiał i z chęcią nawiązał z nami współpracę tworząc wyjątkową grafikę, która nie tak dawno brała udział w zestawieniu najlepszych polskich okładek 2017 i zajęła 14. miejsce na Cover awArts. To też był dla mnie sygnał, że jest dobrze.

Pytam, bo recenzji Parallels… za wiele to nie ma. A szkoda.

W zasadzie pojawia się ich coraz więcej, można je znaleźć też w czasopismach, takich jak „Gazeta Magnetofonowa” i „Lizard”. Przedpremierowy odsłuch odbył się w Trójce w audycji Piotra Metza. Kilka dni temu udało nam się wpaść do Warszawy na wywiad, o którym na razie nie chcemy mówić nic więcej (śmiech). Jakiś czas temu odwiedziliśmy audycję Justyny Boryckiej w Radiofonii. Także dzieje się, nigdy nie przypuszczałem że naszą muzykę będą grać polskie rozgłośnie radiowe.  A jak tobie siadła płyta?

Bardzo! Wiesz, że płyta mi się podoba, bo propsowałem ją dość mocno na Noisey. Moja dziewczyna też jest zachwycona kilkoma numerami.

O, dzięki! A którymi? Ja do tej pory nie mogę się zdecydować, który numer mi się najbardziej podoba.

W tle leciało „Cinematic Caravelle” i „Spring Tide”. Bardzo jej się spodobało.

„Cinematic Caravelle” jest chyba najstarszym utworem na płycie, graliśmy go promując Live Sessions EP. Wzięliśmy go ponownie na warsztat i delikatnie przearanżowaliśmy, bo też bardzo lubiliśmy ten numer. A co do „Spring Tide” – to jest to outro nie stawiające na końcu kropki (śmiech).

Zaraz, zaraz. Przypomniałem sobie coś. Pamiętam, jak oburzyłeś się, że zacząłem album kategoryzować jako pop! Przecież to nic złego, dużo jest tutaj elementów, które ocierają się o muzykę popularną. Dodatkowo, co najmniej połowa numerów powinna być w radiu.

No tak, racja. Tak szczerze to nie przepadam za kategoryzowaniem muzyki, dla mnie są dwa rodzaje: muzyka dobra i zła. To nie jest tak że pop jest czymś złym. Jest masę świetnego popu. Po prostu nagrywając tę płytę, nie myśleliśmy o radiowych singlach. Inspirowali nas Massive Attack, Hiatus Kayote, Robert Glasper, Mr. Jukes, J Dilla… Bardzo dużo artystów, wśród nich są też popowi, ale bardzo mały procent. Może najpierw powiedz, czym dla ciebie jest pop? Kiedyś ktoś nazwał naszą muzykę progresywnym trip-hopem, bardzo mi się to spodobało i chyba przy tym bym został (śmiech).

Muzyką popularną, niczym więcej. Drake, Jay-Z czy Kanye West to też nic innego, jak właśnie pop. Przynajmniej teraz.

Masz rację, jednak kiedyś nie byli tak popularni i wtedy nagrywali rap (śmiech). I te bity Kanyego, to było coś! Ale tak zupełnie na serio, wiem co masz na myśli, i jeżeli w takim kontekście rozważać naszą muzykę to… Hmm, być może. Ale tak jak pisałem, wolałbym tego nie szufladkować. Na pewno tworząc nie myślimy o tym w ten sposób. Chcemy robić po prostu dobrą muzykę.

Okej, a ulubiona płyta Buff1?

Pure, zdecydowanie. Stary, posłuchaj pierwszego utworu. Do tej pory kiedy słucham tego bitu mam ciarki na całym ciele. Ogólnie z Jamallem mam tak, że bardziej podobają mi się jego pojedyncze utwory niż albumy jako całość. Jego featy u 14KT, remix do utworu „For U” M-Phazesa też urywają głowę.

Skąd pomysł na niego?

Wiesz, to wszystko chyba pojawiło się od beatmakingu. Docierałem w różne dziwne rejony szukając ludzi, którzy robią coś świeżego, coś po swojemu. W tamtym czasie bardzo podobała mi się inicjatywa Beat Society. Potrafisz odróżnić dwa losowe bity od trapowych producentów i wskazać, który zrobił producent A, a który producent B?

Tak, o ile znam tych producentów. Pytanie tylko, czy się nie pomylę (śmiech).

Ja nie. Nie chodzi o hejt, sam lubię posłuchać takiej muzyki. Ale bity Primo, Pete Rocka, Nottza, 9th Wondera, Illminda, po kilku sekundach bym odróżnił. Kiedyś liczył się twój własny styl. I to był ich cel. Czasami wyłapiesz że na basie gra Thundercat, a na klawiszach Glasper. Podobnie jest z raperami. Szperając wpadłem na 14KT, który swoimi pomysłami na bębny zmienił coś w moim postrzeganiu muzyki. I tak trafiłem na Athletic Mic League i Buff1. Kiedyś miałem przyjemność wpaść na koncert The Black Opera, który zrobił na mnie ogromne wrażenie. Po wydarzeniu wszyscy wyszli do fanów, wtedy pierwszy raz miałem okazję porozmawiać z Buffem. Okazał się bardzo sympatycznym gościem i to utkwiło w mojej głowie.

Macie sporo żywych instrumentów, kombinujecie z elektroniką, są sample. To wyróżnia So Flow? Myślisz, że komuś udało by się was poznać po raptem kilku taktach?

To raczej pytanie do odbiorców. Nagrywając utwory mamy pewną koncepcję, której staramy się trzymać. U nas, w dużym skrócie, proces powstawania utworów wygląda w ten sposób: grzebiemy w winylach, trafiamy na sampel, zaczynamy nad nim pracować. Czasami wychodzimy od partii jakiegoś instrumentu. I każdy dokłada coś od siebie. Odtworzone partie Wurlitzera z Korga nagraliśmy na oryginalnym sprzęcie. Tak robiliśmy z większością, także naprawdę włożyliśmy w to sporo pracy. Ktoś mi kiedyś powiedział że mamy „wyróżniające się” brzmienie. Tak, na coś takiego trzeba pracować latami. Trzymam za nas kciuki (śmiech).

Planujecie ekspansję zagranicę? Tylko jeden numer jest po polsku. Do audycji Gillesa Petersona nadajecie się, jak mało kto w tym kraju (śmiech).

Właśnie pakujemy i adresujemy do niego paczkę (śmiech). Mamy też kilka miejsc, do których chcemy wysłać album. Nie ukrywam, że moim marzeniem jest zagranie koncertu poza granicami naszego kraju. Odnosząc się do języka na płycie, tak, jest w 99% po angielsku i myślę że każdy kolejny też taki będzie. Zauważyliśmy że to kontrowersyjny temat na polskim rynku, bo żeby grały cię polskie rozgłośnie, musisz grać po polsku. Jest to też opinia większości dziennikarzy i osób związanych z radiem które spotkaliśmy. Jednak kiedyś Piotr Metz powiedział nam, że dla niego jest to zupełnie bez znaczenia. Nabraliśmy trochę pewności i tego się trzymamy (śmiech).

Na sam koniec – co ze sklepem online Paul’s Boutique Record Store?!

Prace trwają i mimo założeń, co do startu pod koniec 2017 roku, musieliśmy zmienić plan. Na pewno uruchomimy sklep przed Wielkanocą. Początkowo zakładaliśmy, że adresem będzie paulsboutique.store, ale domyślam się, że niektórzy mogliby  połamać sobie palce na klawiaturze (śmiech), więc uruchomiliśmy naszą odrębną „markę” – digujto.pl. I pod tym adresem już niebawem pojawi się Paul’s Boutique Record Store Online.ZapiszZapiszZapiszZapiszZapiszZapisz

Autor: Dawid Bartkowski

Bloger, pismak, krytyk, prowokator, pijarowiec.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *