Polish Hip-Hop Festival 2019 przeszedł do historii. A w zasadzie Historii.
To nie będzie tradycyjne podsumowanie, bo nawet w swoim założeniu takim być nie miało. Kilka(set) słów już po ochłonięciu.
Doskonale pamiętam zeszłoroczną edycję i opinie, które jej towarzyszyły. Nie da się już przeskoczyć tego poziomu, ciężko będzie pobić frekwencję, można tylko ulepszać pojedyncze rzeczy. Tegoroczna, siódma edycja Polish Hip-Hop Festival udowodniła, że niebo nie jest limitem. Dokładnie jak u Gedza, jednego z wielu bohaterów tegorocznej imprezy.
Może wypadałoby teraz napisać tak, jak zawsze? W kierunku wszystkich festiwalowiczów – to wszystko dzięki Wam i bez Was ten festiwal nie byłby w tym miejscu, w którym znajduje się obecnie. I to jest prawda – klimat i atmosfera są niepowtarzalne, da sie odczuć, że dla większości jest to wielkie święto rapu. Bez podziału na stylistykę i upodobania, wiek, bez sztucznych animozji itd. Po prostu rap.
Każdy jednak przyjechał tam w dwóch celach. No może w trzech, bo spotkałem kilka osób, które były w Płocku po raz pierwszy, od razu zachwycili się miastem i chcą tutaj wrócić w celach typowo turystycznych. Ale, ale… o atmosferze już wspominałem, zostają jeszcze oni. A w zasadzie Oni, bo to właśnie raperzy w głównej mierze sprawili, że Polish Hip-Hop Festival 2019 był tak dobry.
Dobrych, bardzo dobrych i świetnych koncertów było dużo. Wac Toja, Avi i Louis Villain, wszystko od Borixona, Emmsje Gauti, Oki, Tede, Mobbyn i wielu, wielu innych.
Rozmawiałem naprawdę z wieloma osobami i każdy, dosłownie każdy, był zauroczony tegoroczną edycją. Od Synów, przez KęKego, Kobika, Pryksona Fiska, aż po Gedziulę. Co ważne, dla wielu z nich Polish Hip-Hop Festival stał sie głównym wakacyjnym punktem, gdzie mogą grać.
Wymieniałem też opinie z zagranicznymi artystami. Bambax nie spodziewał się, że festiwal może być aż tak dobrze zorganizowany i wyraził chęć przyjazdu już nie tylko jako artysta, ale i w roli słuchacza. Podobnie było z Emmsje Gautim i jego dwoma kolegami, którzy wystąpili z nim na scenie – jeszcze dzisiaj dostałem na komunikatorze wiadomości z propsami za całość, a podczas imprezy, podczas jednej z naszych pogawędek, Islandczycy wspomnieli, że właśnie tak powinien wyglądać każdy duży event w ich rodzinnym kraju.
Może nie będę grzeszył skromnością, ale jeszcze żadna edycja nie zebrała aż tak pozytywnych opinii. Jasne, każda poprzednia była świetnie przyjmowana, ale musicie mi wierzyć – aż tak dobrze jeszcze nie było. Pod wieloma względami, nawet tak „błahymi” jak catering na backstage’u, aż po te ważniejsze, czyli naprawdę genialne nagłośnienie.
Same superlatywy. Za rok strącamy i tak wysoko zawieszoną poprzeczkę. Także na sam koniec – dziękujemy i do zobaczenia za dwanaście miesięcy, bo już pracujemy nad ósmą edycją.
Jeden komentarz do “Znowu byliście headlinerem”