Zwykła płyta (nie)zwykłego weterana.
Podobno ktoś posłuchał płyty Wigora. Nie tylko ja, a zabrałem się do niej głównie przez archiwalny numer, który mocno chwaliłem, czyli „Znak Firmowy„. Ale okej, czy warto poświęcać czas na 1978? Tak, nie tylko ze względy na sentymenty, ale i solidną porcję rapu kogoś, kto próbuje się w nowych dla siebie formach. Również takiego rapu, któremu daleko do zajebistości, ale jeszcze dalej do paździerza, co wcale nie jest tak oczywiste w przypadku weteranów.
Stary rap na nowych beatach i styl, w którym Ursynów udaje Queensbridge. To starszym wystarczy, a i kilku młodszych powinno znaleźć coś dla siebie. W tych dwóch zdaniach można najprościej scharakteryzować 1978 Wigora, który ma jedną, do bólu ważną cechę. Płyt słucha się tylko dla niego.
Fragment recenzji na Interii
Pełny tekst znajdziecie tutaj.