Stereo jest najlepsze. Seeds, Roots & Fruits – recenzja

emapea

Tak rzadko się pisze i mówi o Polakach wydających swoje albumy w zagranicznych labelach. Owszem, może i nie są to wielkie oficyny, ale takie, które swoim katalogiem trafiają do odbiorcy, który zawsze kupi ich muzykę. Nie inaczej jest z Cold Busted.

Jeszcze nie tak dawno temu zachwycałem się nowym dziełem Classifieda i nie spodziewałem się, że tak szybko zostanie zepchnięty z mojego osobistego no.1 tegorocznych albumów. Okazało się, że pogromcą Kanadyjczyka okazał się Polak, o którym tak naprawdę mało kto słyszał. Jakby tego było mało to Seeds, Roots & Fruits zostało wydane przez kalifornijskie Cold Busted, które może i potentatem na rynku wydawniczym nie jest, ale zawsze lepsze to niż wydawanie albumu własnym sumptem w wątpliwej jakości digipaku. A tutaj? Wosk, kompakt i kaseta. Do wyboru.

Wytwórnia z Los Angeles, której właścicielem jest DJ Vitamin D (nie mylić z typem z Seattle o tej samej, który swoje beaty zostawił na solowym debiucie Gift of Gaba – 4th Dimensional Rocketships Going Up) postawiła na Emapeę – tajemniczego Polaka, który swoimi skillami przyćmiewa podobnych mu gentlemanów operujących na krajowym podwórku. Już dawno nie słyszałem tak uniwersalnej polskiej instrumentalnej płyty. Tutaj jest dosłownie wszystko to, za co się kocha hip-hop, a najprościej mówiąc to, z czego ten uwielbiany hip-hop się wywodzi.

Są jazz, funk i reggae, które w czasach świetności rapu dominowały przy doborze sampli. Szczególnie pierwszy z wymienionych wiedzie tutaj prym i mamy do czynienia z typową nowojorską szkołą. Pozytywny groove dominuje, ale prawdziwa jazda zaczyna się mniej więcej w połowie Seeds…, kiedy to z jimmyjayowego „Strange Seed” Emapea przechodzi w kolaż rejonów MPB, psychodelii i downtempo w „Yugen” i kończy się w momencie znienawidzonych przeze mnie jamajskich „Sun is Life” i „Timewarp”. Do końca zostało jeszcze trochę, ale właśnie zaraz po nich następuje funkowy wymiatacz i highlight w postaci „What the Funk” napędzany samplowanymi wokalami Kool Keitha. To jest właśnie ten moment, który najdobitniej świadczy o bossostwie polskiego beatmakera.

Tak jak pod koniec tamtego roku zachwycałem się Blunted Album, tak teraz totalnie w moje gusta trafił Seeds, Roots & Fruits. Nie wiem kim jest Emapea, bo ilość informacji o nim jest niemalże zerowa, ale jeżeli najwięcej do powiedzenia o nim ma stworzona przez niego muzyka to obcujemy z genialną i mocno pominiętą postacią. To co, dowiemy się i usłyszymy coś więcej?

8

Autor: Dawid Bartkowski

Bloger, pismak, krytyk, prowokator, pijarowiec.

6 komentarzy do “Stereo jest najlepsze. Seeds, Roots & Fruits – recenzja”

  1. Cold Busted kozacka wytwórnia… pierwszym polakiem wydającym tam był LoopMaffia, który wypuścił tam 3 albumy..z czego 2 bardziej funkowe ( średnio mi podchodzą prawdę mówiąc ze względu na stylistykę), a 3 to konkretny hołd dla polskiej muzy o nazwie „Letters From” (tutaj jest grubo i eksperymentalnie ), My Neighbour Is to kolejny polski utalentowany wielce producent i też wydający ….w Cold Busted. MNI wydał sporo meeega albumów w stylistyce funk, reggae i HH.

    1. Tak, LoopMaffia tak, ale że MNI jest Polakiem to nie wiedziałem. Ten pierwszy nagrał całkiem fajne płyty, ale z tego co pamiętam to wyszło dokładnie tak samo jak z Emapeą – zainteresowanie w kraju znikome. Szkoda.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *