Naturalne brzmienia. Drzewa – recenzja

gadabit

Podobno książki nie ocenia się po okładce, ale jeśli w przypadku Drzew by to od tego zależało, to album musiałbym zniszczyć i o nim po prostu zapomnieć. Dopiero później bym się zastanawiał czy zrobiłem dobrze.

For Tune to fajna oficyna, ale w ich katalogu nie ma zbyt dużo hip-hopowych pozycji. Do Będzie Dobrze jakiś czas temu dołączyły Drzewa i podobnie jak w przypadku wyczynów Eskaubeia i spółki – całość zdecydowanie wyróżnia się na polskiej scenie. Ponownie mamy do czynienia z żywym graniem, a przynajmniej w zdecydowanej większości, co już jest ogromnym plusem i unikatem na tej gównianej scenie.

Muzyka wysuwa się tutaj na pierwszy plan i w tej materii jest więcej jak nieźle, może z wyjątkiem „Walcz”, który totalnie mi nie leży. Taki „Dom” czy „Energia” to jedne z najlepszych tracków zeszłego roku i trochę szkoda, że wydawca nie zadbał o lepszą promocję, bo odnoszę wrażenie, że Gadabit dzięki temu mógłby się znaleźć na kilku listach, które opisywały miniony rok*. Może nie na czołowych miejscach, ale na pewno fakt ich istnienia zostałby należycie odnotowany. Wracając do tematu – słychać, że za inspirację służyły rzeczy, po które raczej się w Polsce nie sięga, bo tak naprawdę ile macie polskich hip-hopowych płyt, które tak mocno czerpią z muzyki ludowej i folku (sprawdźcie chociażby wokalizy w tle genialnego „Masztocoś”), bluesa czy po prostu world music (tytułowy kawałek spokojnie mógłby się znaleźć u Blitza the Ambassadora)? Niewiele. Fuzja tego wszystkiego przyciąga, tak samo samo jak produkcje K-Ouia, ale największe wrażenie robi harmonia wszystkich muzyków, którzy zaliczyli tutaj swój udział. 22 muzyków. Tyle różnych styli.

Podobnie jak sama muzyka swoją ścieżką podąża też raper – Ind. Zwykły facet, który w przeciwieństwie do reszty tu obecnych wcale nie musi się wykazywać oryginalnością. Jest jednym z wielu „na rynku”, ale jest też w tej mniejszości, która nie musi się wstydzić swojego rzemiosła. Owszem, zdarza mu się kombinować z wokalem i wychodzi to średnio, ale jego największą siłą jest to, że… po prostu jest. Jest tym, kim chciałoby być wielu innych. Rapuje na swój sposób, ma całkiem zgrabne teksty (fantastyczny „Dom”) i wcale nie aspiruje do pierwszej ligi polskich raperów. Bo i po co?

Tak samo jak Ind nie aspiruje do czołówki polskiego rapu, tak całe dzieło Gadabit nie aspiruje do zatrzęsienia sceną. Poziom zadowala, ale to chyba tylko tyle, bo największą wadą jest brak jakiegokolwiek replay value. Dobre na kilka razy, ale potem gdzieś to ginie w zalewie innych płyt. Cenię to, że znowu robią swoje, są dobrymi muzykami, ale zbyt często słuchać tego nie będę. Zastanawia mnie jednak zupełnie coś innego. Na czym polega polityka cenowa For Tune? Sprawdziłem sobie z ciekawości ceny Drzew i… nie zmieniło się nic. 5 dych? Eee.

6

* nie wykluczam, że Drzewa znalazłyby się w mojej ubiegłorocznej setce, a jeśli nie to na pewno ich miejscem byłby co najmniej suplement.

Autor: Dawid Bartkowski

Bloger, pismak, krytyk, prowokator, pijarowiec.

Jeden komentarz do “Naturalne brzmienia. Drzewa – recenzja”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *