W podsumowaniu u Yurkoskyego pomijałem płyty m.in. Trzeciego Wymiaru. Po pierwsze to nie dla mnie, a po drugie nie interesuje mnie. Skupiałem się na innych, stąd mówiłem o rzeczach, o których nie mówi niestety prawie nikt.
Superlativez, T.O.M.S. i ShortyUnInc. Wytwórnia, raper, producent. Szkoda, że nie mówi się o nich, nie żyją praktycznie też na żadnych forach (chociaż T.O.M.S. ma niezły poklask na SLG), mimo że ich twórczość jest o niebo lepsza od większości rzeczy z głównego nurtu.
Ci pierwsi nie są dużą wytwórnią. Raczkują, mają coś tam na koncie, ale przyznam szczerze że gdyby się do mnie nie odezwali to zapewne nie odnotowałbym ich istnienia, a jeśli już to pewno potraktowałbym marginalnie. O, coś tam bym przeczytał, ktoś by polecił, może bym sprawdził, a jak nie to bym się nie smucił. Chyba.
Gdybym nie posłuchał takiego krótkiego i treściwego na maksa mixu DJ Nambeara to pewno bym żałował. Tak samo jak klimatycznego instrumentalnego singla typka ukrywającego się pod aliasem Kryhoo. Trzymam rękę na pulsie, ale jednocześnie bardzo się obawiam tego, że za kilkanaście miesięcy nie będzie ich na hip-hopowej mapie Polski, co jest niemalże standardem wśród małych wytwórni. Nie chciałbym tego, bo potencjał jest, ale… Boję się. Czekajcie też na niejakiego Grabsona, bo mimo że trochę odstaje poziomem od dwóch wymienionych, to i tak jest przyzwoicie.
Wytwórnia, wytwórnią, ale uwagę większą należy przykuć do wykonawców, bo zarówno T.O.M.S. jak i SrortyUnInc to kolesie, których wręcz wypada śledzić. Dwie bardzo sympatyczne płyty, bez wielkich fajerwerków, ale też również bez wpadek (choć w przypadku producenckiej tego drugiego można czepiać się poziomu zaproszonych nawijaczy. Mi nie pasują zupełnie, ale znowu znajomemu – jak najbardziej). Bardzo sympatyczne produkcje, zapewne jakich wiele w polskim podziemiu, ale doskonale pokazujące jego bolączkę (tak samo jak całego Superlativez) – brak siły przebicia. Smutne to, że takie projekty przechodzą bez echa. Wygoda sprawiła, że ludzie zamiast szukać, skupiają się na byle jakim gównie, chociażby miało być ozłocone, ale lenistwo nie pozwala im szperać w poszukiwaniu takich rzeczy. Nawet jakość wydania Shortiego (bardziej design, bo wykonanie pozostawia wiele do życzenia) nie sprawia, że nagle o tym się mówi lub pisze.
Na maksa to smutne, bo te trzy podmioty powinny być znane trochę szerzej, ale… Jest jeszcze jeden. O najlepszym materiale z filmu Filipa (a być może też w tym roku w Polsce), czyli remixach Fonoteki, nie wspominam teraz specjalnie, bo szykuję na jej temat cały dłuższy artykuł, który się tworzy i jest na etapie póki co szkiców. Szkoda tylko, że jestem jedną z nielicznych osób w Polsce, które choć w małym stopniu o tym mówią.
Sprawdzajcie. Nie pomijajcie. To trochę taka zabawa w piaskownicy. Jest tyle ziaren piasku, ale nie wiadomo, które jest najlepsze. Te trzy są gdzieś pośrodku, ale weź się do nich dokop przez piach, na którym narobił jakiś zwierzak…
2 komentarze do “Mniejsi = gorsi?”