Matis „monochromatism”

Jeżeli miałbym komuś pokazać płytę, która jest dla mnie definicją hip-hopu to nowe dzieło Matisa byłoby jednym z pierwszych wyborów.

Zacznę jednak od wcześniejszych rzeczy, bo lubię rap Matisa. Prosty, ale z dala od prostactwa. astigmatism to jedna z lepszych płyt 2023 roku, a Getto umysłu sprzed prawie dekady też jest niczego sobie. To taka jego wizytówka. Nowa produkcja jest jeszcze lepsza.

Gdy pojawiły się pierwsze zapowiedzi monochromatismu to zacząłem zacierać ręce, a jak usłyszałem, że całość ukazuje się ze wsparciem Pizza & Beats to już ogóle byłem uradowany. Nie dlatego, że ich katalog jest jakiś oszałamiający, przecież dopiero zaczynają, ale ta nazwa! No i palce macza ziomuś, Vu, który chyba na dobre otworzył się na polski rap, więc jeśli wykonuje taki ruch, to wie co robi. Jeśli ich kolejne projekty, które albo będą wydawali, albo tylko wspierali promocyjnie, będą na tym samym poziomie co najnowsze solo reprezentanta Częstochowy to można być spokojnym o całą inicjatywę.

Wracając do płyty. monochromatism to czysty boom-bap w najlepszym, polskim wydaniu. Nowojorski, esencjonalny klimat przeniesiony na nasze podwórka, gdzie dominuje wkurw na władzę i podśmiechujki z całej plejady wack MC’s. To też życie bez różowych okularów i ściemy, za to z toną zajawki, konsekwencji w swoim działaniu i zwykłego progresu, o który czasami tak ciężko, zwłaszcza kiedy ciągle ktoś się obraca w tym samym klimacie.

Matis potrafi rapować i mało kto w naszym kraju z taką, ekhm, kontrolowaną agresją w głosie pluje kolejnymi wersami, czasami banalnymi („Milowe kroki, kolejne zdarte Reeboki” lub „Ciemne moce jak Vader, gdy wchodzę na werbel”), często chwytliwymi i dobrze rozpisanymi (mój ulubiony, do bólu polski – „To jak wyjście z chaosu, gimnastyka jak przeżycie z jednej pensji w parę osób”). A gdy trzeba znajdzie się też miejsce na podśpiewywany refren w „Dystansie”, dlatego nie ma nudy.

monochromatism to też beaty i tutaj jest jeszcze lepiej niż ponad rok temu, a i zaznaczę, że Matis to one man army, który całość ogarnia sobie sam. Singlowy „Ruffneck” czy „Żyję i umieram raz” to esencja eastcoastowego soundu z początku 90., „Vibe” samym tytułem zdradza klimat, a robotę nakręca dodatkowo DJ Kebs. Dlatego to wszystko sparawia, że mamy kolejną mocną płytę w podziemiu w tym roku. Klasyczną, ale jakże inną od takiego Pękatego czy Bartka Koko. Dla hip hop heads – obowiązkowa. Dla reszty – także. monochromatism jest do zakupienia tutaj.

Rating: 4 out of 5.

Autor: Dawid Bartkowski

Bloger, pismak, krytyk, prowokator, pijarowiec.

2 komentarze do “Matis „monochromatism””

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *