Ace Records udowadnia, że można wystawić ocenę… przed pierwszym odsłuchem.
Jakiś czas temu jak grom z jasnego nieba spadła na mnie informacja, że Bob Stanley, członek Saint Etienne, mojego ulubionego zespołu, przygotuje kolejną składankę dla Ace Records. Ta wiadomość była nie tylko dobra, ale spowodowała też, że zacząłem zastanawiać się, co na niej się znajdzie. Bo czego, m.in. po English Weather, Paris in the Spring i State of the Union – The American Dream in Crisis, będzie można się spodziewać?
Tym razem Stanley dokonał… rapowej selekcji. The Daisy Age, bo tak właśnie nazywa się najnowsza składanka Ace Records, to nic innego, jak hip-hop z tej jasnej strony, dźwięki spod szyldu Native Tongues i artystów, którzy inspirowali się m.in. De La Soul, A Tribe Called Quest i Jungle Brothers. Nawet okładka pochodzi z sesji fotograficznej do singla „Doin’ Our Own Dang” tych ostatnich. Sam tytuł tłumaczy już wiele, a ci, którzy doskonale znają historię De La i 3 Feet High and Rising doskonale wiedzą, o co w tym wszystkim chodzi.
Tracklista wygląda dobrze (do sprawdzenia tutaj), ale nie przynosi żadnych zaskoczeń, chyba że za takowe należy uznać „Peachfuzz” KMD, „K Sera Sera” Justina Warfielda i „You’re Not Coming Home” Groove Garden. W zestawieniu z „Bonitą Applebum” czy „All For One” daje to niezły obraz selekcji i ogólnego, tytułowego klimatu. Jest nieźle, mi tam się podoba.
Krążka jeszcze nie miałem w rękach – premiera była przedwczoraj, ale nie wyobrażam sobie, że nie postawię sobie go na półce. Nawet bez odsłuchu jestem w stanie dać wysoką notę, bo siłą składanek Stanleya (i jego kompana Pete’a Wiggsa) jest nie tylko dobór kawałków, ale i opisy w książeczkach, które czasami potrafią sprawić, że na wiele rzeczy patrzy się zupełnie inaczej. W tym konkretnym przypadku będziecie mogli sobie poczytać m.in. o ówczesnym klimacie w Wielkiej Brytanii i oczywiście genezie samego De La Soul, cichych, ale głównych bohaterów The Daisy Age.
Radzę brać.