Krótkie wspomnienie lata.
Wydanie znakomitego Backpack Melodies na winylu nie doszło do skutku, o czym poinformował Amatowsky na swoim fanpage’u. Nie wiem, jak to potraktować. Z jednej strony dobrze, bo nie będzie musiał martwić się o sprzedaż pozostałych egzemplarzy (chociaż też nie wierzę, że kilkudziesięciu już po wytłoczeniu by nie pozbył), natomiast z drugiej, tak dobra płyta zasługuje na kolejny nośnik. Vinyl Digital, liczę na was, a tymczasem wracam sobie do niedawno wydanej EP-ki.
Smells Like Summer EP zostało w zasadzie przemilczane. Podobno ktoś kiedyś widział, że ktoś propsował na Facebooku, ale było to dawno temu i nieprawda. Więc nadrabiam, bo to przyjemna EP-ka jednego z moich ulubionych krajowych producentów, ale uczciwie napiszę też, że nie tak angażująca i chwytająca jak wydany kilka miesięcy temu longplay.
Amatowsky umiejętnie wplata dialogi m.in. z „Blokersów” i „Noża w wodzie”, jednak to raczej jednorazowa atrakcja. Początek – „Marina” – mocno jazzujący i raczej średnio wpadający w mój gust, ale dalej jest znacznie lepiej, a letni klimat masakrujący jesienną aurę panującą za oknem zapewnia „Cruise Control”. Brzmi to trochę jak collabo Figuba Brazlevica i Klausa Layera, z plumkającą gitarą i charakterystycznymi samplami (flet!) generującymi pocztówkę z lat 70. „Breeze” to nastukany Dam-Funk w szerokich spodniach, future synth, najmocniejszy tu element, który jest idealnym wstępem do chillującego, również kalifornijskiego „Palm Trees”.
Przeraźliwie nudzi mnie nadmiar wokalnych sampli w „Never Enough”, a skręcający w stronę klasycznego soulu „Sugar & Beer” to raczej hajtowa truskawka na torcie. Niemniej szacunek za to, że w 20 minutach Smells Like Summer EP udało się zmieścić tutaj kilka styli, więc bardzo mocno wyczekuję zapowiadaną na przyszły rok płytę z raperami. Amatowsky da radę, wiem to.