WeGrowWax nie zawodzi, ale pozostawia spory niedosyt.Nie lubię grudnia z wielu powodów. Jednym z nich jest oczywiście nadrabianie całego roku w muzyce. I mimo, że przez ostatnie dwanaście miesięcy nowych płyt przesłuchałem od groma, to jeszcze więcej pozostało mi do sprawdzenia. Na szczęście nie z obowiązku, ale z przyjemności. Albo jej braku, co też często się zdarza…
Ostatnie dzieło Printempo, mocne Dismantled Vision, w mojej czołówce raczej się nie znajdzie, ale grzechem byłoby zapomnieć o tej produkcji. Nietaktem byłoby również pominięcie świeżutkiego We Got It In Nature 9, na którym autor jednej z moich ukochanych kompozycji ever – „Subways are for Sleeping” – znalazł się z niezłym „Yes No”. Co ciekawe, to udanie jego tropem podążył Blossom, którego „Sundown” samowolnie budzi skojarzenia z Fluctuation. Zaczyna się nieźle, prawda?
Na wytwórni WeGrowWax polegać można zawsze, więc trochę dziwi mnie, że nikt w Polsce o irlandzko-polskim labelu nie pisze. A szkoda, bo kompilacja, za którą odpowiada szef Loop Maffia, to klasyczna dawka downtempo pełnego hip-hopowego uroku i ociężałego trip-hopu, tym razem z większą ilością elektroniki. Są Pers i Spear-Oh z genialną „Pirattą”, dawno przeze mnie nie słyszany Stan Forebee i My Neighbour Is, który idealnie kończy album. Jest też wystarczająco różnorodnie, żeby się nie nudzić. Brakuje jednak pazura, zbyt często pojawiają się skoki jakościowe. No nie, nie mogłem się w tym zakochać.
To solidna porcja elektrycznego relaksu, który ma kilka wielkich momentów (kosmiczny nu beatowy „Maken” B-Jam vs Enos) i wiele nagrań, które nie do końca spełniły moje oczekiwania. Jest co najwyżej nieźle. Fajne, warte sprawdzenia i kopania nie tylko w poprzednich częściach (genialne okładki!), ale i całym katalogu wytwórni.
Do pobrania za darmo, za co ogromny plus.