Myśleliście, że w rodzimym hip-hopie może coś pozytywnie zaskoczyć? Okazuje się, że jak najbardziej i wcale nie mam na myśli odejścia od notorycznego wydawania szmiry przez niektóre labele ani jakiegoś tam debiutanta notującego wejście z buta. Into the Wild jest zajebiste, ale najlepsze w tym wszystkim jest to, że jest to jeden z elementów składowych pewnego projektu.
Na pisanie o samym albumie kolesia znanego z duetu Czarny/DJ Tas (zgadnij który to?) przyjdzie jeszcze goodkidowy czas, więc musicie uwierzyć wujkowi, że w ciemno spokojnie można brać, ale tak stricte informacyjnie chciałbym dzisiaj wrzucić info o tym nietypowym projekcie.
Ile znacie tak intrygujących projektów, które łączą w sobie tworzenie wideo i muzyki w najróżniejszych zakątkach globu? Trochę tego zapewne by było, ale kolejne moje pytanie: ile z nich powstało na zasadzie idei crowdfundingowej? I tu zaczyna się problem z odpowiedzią, bo pewno tego nie ma w ogóle albo istnienie jest odnotowane w skali mikro. Voitek Noir (świetna ksywa swoją drogą) akurat to zrobił i dzięki sprzedaży tej płyty możecie pomóc sfinansować wyprawę do Azji. Tam powstanie coś nowego. Na razie zdecydowały się na to raptem 42 osoby, w tym oczywiście ja, co możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej.
Naprawdę radzę inwestować w taką muzykę miejską, tym bardziej że wg autora projektu, Into the Wild jest jednym z odbić Londynu. Cóż, panie Voitek. Tak się składa, że lada moment znajdę się tam ponownie w tym roku i na własne uszy zweryfikuję słuszność tego poglądu. Materiał mam już osłuchany w wystarczającym stopniu, Lądek też jakoś tam dane było mi poznać, więc jak wrócę to zrobimy jakiś dziennik podróży skonfrontowany z albumem, okej? Niemniej jednak polecam wesprzeć czy to kompakt, czy digital tutaj. Nie pożałujecie.
Klipu do „Questions & Answers” nie polecam, bo wynudziłem się przy nim maksymalnie (ostatecznie możecie zobaczyć tutaj), ale inny singielek – „Downtime” – koniecznie musicie sprawdzić. Shumba Maasai to raper z Zimbabwe (!!!) ze stylistyką łudząco podobną do Rootsa Manuvy. Do mistrza trochę mu brakuje, ale jakaś tam skala zjawiskowości jest i to tylko i wyłącznie w pozytywnych aspektach. Może nie taka jak samo Into the Wild, które jest tak samo cholernie dobre i ciekawe, jak i kompletnie niezauważone. No ale to nie problem artysty, tylko potencjalnych odbiorców. Tani dwudziestozłotowy bilet gdzieś tam.
2 komentarze do “Wojtek podróżnik”