Dzisiaj jest bardzo ważny dzień i to nie tylko ze względu na święto naszych Ojców. Swoje urodziny świętuje kilka znakomitych i klasycznych pozycji, a jedna z nich jest jedną z najważniejszych płyt mojego życia. Może i jestem jedyny na całym świecie, jednym z niewielu, który ten album posiada, ale to i tak ciągle dla mnie za mało.
Zacznę może od Ameryki, bo swoje urodziny mają co najmniej trzy produkcje. Słaba, średnio-dobra i „prawie wielka”.
Drugie PeteStrumentals nie podoba mi się w ogole, ale wiem, że ma swoich fanów. Muszę odnotować fakt, może dla kogoś jest to ważne? Z Rasassination Ras Kassa nie pamiętam za wiele (nic?) oprócz tego, że jest to trochę słabsza produkcja od wybitnego skądinąd debiutu – Soul on Ice. Z klasycznych amerykańskich rzeczy swoje urodziny ma dzisiaj ostatni album Erica B i Rakima Don’t Sweat the Technique. Ciężko jest mi wybrać swoją ulubioną płytę tego duetu, ale skłaniałbym się ku opcji 3 = 2 > 1=4.
Okej, to były Stany, a jak się sprawy mają w Polsce? Jest nieźle. Gry Studyjne Noona to dla wielu najlepsza jego produkcja. Sam oceniam ją bardzo wysoko, ale nieznacznie wyżej cenię sobie Bleak Output (zwłaszcza oryginalną holenderską wersję z 2000 roku, na której znajdował się numer „Be Hind”, który na późniejszych wydaniach Asfaltu już się nie pojawił), w które ostatnio bardzo mocno się zasłuchiwałem. Trochę więcej o tym przeczytacie w nadchodzącym numerze „Magazynu VAIB”.
Jeszcze ważniejszy jest singiel „Otzafszetu” (z b-sidem „Oempe”) sympatycznego duetu OMP. To właśnie Jano i Ośka nagrali dla Asfaltu pierwszy polski singiel hip-hopowy na wosku. Bardzo ważna data.
Dla mnie osobiście najważniejsze jest jeszcze coś innego. Coś, kogo w zasadzie w Polsce nikogo nie obchodzi, a ja powtarzam jak mantrę, że to najlepsze hip-hopowa płyta po 2010 roku. O „A Handshake to the Brain” Hawk House wspominałem na fanpejdżu niejednokrotnie, na blogu zdarzyło mi się to w recenzji (obecnie spokojnie wystawiłbym 10) oraz w podsumowaniu 2015 roku.
Do tej pory nie mam bladego pojęcia jak to się stało. Dlaczego tak późno? Gdzie popełniłem błąd? Czemu jak tego wcześniej nie widziałem? Nie znałem? Może po prostu nie chciało mi się szukać? Tyle pytań, żadnej sensownej odpowiedzi.
Nie będę ukrywał, że bracia Gboyega – Samuel i Emmanuel – i ich kumpela Demae Wodu nagrali dwie płyty, których szukałem zawsze. W zasadzie ciągle poszukuję, bo dobrej muzyki nigdy za wiele, ale rzadko się zdarza, żebym czyjąś twórczość przyjmował całkowicie bezkrytycznie. Ich wizja tworzenia muzyki jest taką, która mi najbardziej odpowiada. Ba, sam bym pewno pisał takie kawałki, więc to jest chyba najlepsze określenie mojej olbrzymiej sympatii do ich twórczości.
Wcześniej znani jako A Yellow Man nagrali kilka pojedynczych numerów, które były tylko przedsmakiem do debiutanckiego mikstejpu, A Little More Elbow Room, nagranego pod obecną nazwą. Reszta jest historią, która jakiś czas temu się skończyła, bo zespół już nie istnieje.
Teraz najciekawsze…
A Handshake to the Brain nigdy nie pojawiło się w wersji fizycznej, przynajmniej tej ogólnodostępnej. Owszem, możecie kupić album na iTunes za śmieszne 13 zł, ale żeby zdobyć wydanie fizyczne trochę trzeba się nagimnastykować. Ja na swoją szansę czekałem prawie dwa lata i w końcu wpadło w moje ręce wydanie promocyjne, które wcześniej należało do… Paula Maccinesa, dziennikarza Guardiana. Płyta jest podpisana i numerowana.
Być może jest to najlepiej wydane 10 funtów, szkoda tylko, że nie ma żadnych creditsów i do tej pory nie wiadomo, kto produkował (!!!) tutaj kawałki. Wiem tylko, że „Chill Pill (Experiment 2)” wyprodukował Jake Milliner. Co z resztą? Nie mam bladego pojęcia.
Jeden komentarz do “Tego dnia #11: 23 czerwca”