Świeże mango i listy do Komedy na jednej imprezie

Jak ktoś tu zagląda regularnie, to zauważył, że z boku strony w sekcji „Wspieram”, pojawił się pewien plakat. Od razu zaznaczam, że z imprezą nie mam nic wspólnego, jeśli chodzi o organizację, ale jest to wydarzenie na tyle ważne, że warto je wspierać nawet w takiej formie. Dlaczego jest tak wyjątkowe i o co tyle zamieszania? Sprawdź, zanim przekonam cię na zakup biletów na Going.

O EABS pisałem już niejednokrotnie. Czy to o ich poprzednim mixtapie, czy o longplayu, który po ciężkiej batalii doczekał się mojej recenzji na Interii. Sam sobie się dziwię, że jeszcze nigdzie nie dałem tekstu (bądź gadki) o P.Unity i ich Mango, czyli jednej z moich ulubionych tegorocznych płyt. I to nie tylko tych polskich!

No, tak na oko to druga dziesiątka jest dla nich nawet osiągalna, a trochę namieszało w mojej czołówce jeszcze lecące w tle AZD Actressa.

Żeby być sprawiedliwym: czas na rozpisywanie się na temat Mango jeszcze przyjdzie i to nie tylko dlatego, że wciąż bardzo mocno zastanawiam się nad kupnem tej produkcji. Serio. 25 zł to paradoksalnie dość sporo i za taki kesz mogę mieć naprawdę kilka konkretnych używanych płyt, nie mówiąc już o dołożeniu kilku złotówek i zafundowaniu sobie czegoś ze swojej discogsowej wishlisty (która, kurwa mać, non stop rośnie…), ale… Podobno na żywo są jeszcze lepsi niż w studiu, więc znając życie, zmuszą mnie do wydania pieniędzy.

Dzisiaj skupię się na czymś, na co czekam od dawna. Podejrzewam, że nie tylko ja, bo takiej imprezy i to tylko w polskim wydaniu (!!!) nie było już u nas dawno. Jak mawiają sami organizatorzy będzie to „wieczór z projektem, o którym będą rozpisywać się najważniejsze publikacje traktujące o historii polskiego jazzu oraz na zespół o brzmieniu wprost ze studia George’a Clintona w Detroit”. Mocny PR i całkiem sprytny chwyt marketingowy, ale wcale nie pozbawiony sensu, o czym zaraz wam opowiem, a pomoże mi w tym jeden ze współorganizatorów, czyli Grzesiek Dworakowski, którego kilka wypowiedzi znajdziecie w tym tekście.

O pomyśle na Digital Meditation:

Digital Meditation powstało jeszcze gdy byłem na studiach. Wcześniej pomagałem niedoścignionemu Maceo przy tworzeniu audycji Kosmos w Radiu Roxy. Gdy poleciałem za granicę to mi tego po prostu zabrakowało. Zawsze czułem silną potrzebę dzielenia się muzyką, dlatego poszedłem do lokalnego radia w Chicago i wystartowałem ze swoją autorską audycją, gdzie w formie luźnego setu mogłem dzielić się utworami, które wygrzebałem w tygodniu. W sumie to zawsze marzyłem o takiej działalności. Za dzieciaka obsesyjnie słuchałem Radiostacji, Druha Sławka czy Gillesa Petersona. Miałem też epizod przy promocji hip-hopowej audycji z Colorado w Polsce o nazwie Basementalism. Jak wróciłem do Polski to kontynuowałem działalność w Radio Kampus i z czasem dołączały kolejne osoby. Od lat wielkim wsparciem jest Kamil „Złoty” Macejko, który tworzył również zajebiste okładki do Kosmosu. Nie mogę też zapomnieć o Michale Księżuku czy Pawle Zanio. Jestem im mega wdzięczny.

Wiem o co chodzi, bo sam w miarę regularnie słucham audycji Petersona (swoją drogą to ostatnio kupiłem kilka jego składanek, które miałem na swojej liście, ale zawsze „coś”), nie mówiąc już o tych DS, które w każdą niedzielę wygrywają dosłownie z wszystkim. Skumajcie teraz ten specyficzny i maksymalnie pozytywny klimat. Nazwa Basementalism wcześniej nie pojawiła się przypadkowo, a ja od siebie dodam jeszcze wspaniałą Wersalkę, oczywiście również R.I.P., bo jakżeby inaczej w tym antymuzycznym i z reguły pozbawionym gustu państwie. Lubicie Kixnare’a z dawnych lat? W takim razie Prof wam coś mówi. To jeszcze raz: skumajcie teraz ten specyficzny i maksymalnie pozytywny klimat.

O organizacji koncertów:

Jeśli chodzi o organizacje koncertów jest to kolejny krok rozwoju DM. Chociaż może to zbyt duże słowa, po prostu chcemy przeżywać muzykę kolektywnie z ludźmi, którzy mają zbliżoną percepcję i szukają podobnych rzeczy, emocji i brzmień. W przeszłości pomagaliśmy przy Warsoul, a ten koncert jest trochę próbą odzyskania tej atmosfery i energii, która towarzyszyła przy koncertach organizowanych przez Maceo.

I takich właśnie imprez jest u nas trochę za mało. Ale, ale…

O wyborze EABS i P.Unity:

Przed wakacjami namawiałem kilka miejsc aby zorganizować wspólny koncert EABS i P.Unity. Na EABSach byłem już chyba 3 razy i za każdym razem była luta. P.Unity zaprosili mnie i Hermana (Studio 51.15) aby zagrać przed ich koncertem w Niebie. Ich koncert mnie totalnie rozwalił, poziom zaangażowania, miłości do muzyki no i muzykalność tej ekipy sprawiły, że też chciałem zrobić ich koncert. To co mnie najbardziej ujeło w przypadku obydwu tych zespołów to to, że grają prosto z serca. Fake poznasz od razu, a tutaj ci goście sprzedają swoje dusze na scenie. Jest w nich głód, pasja, zbliżona energia, no i przede wszystkim niesamowicie utalentowany zestaw muzyków. Z jednej strony jest jazz nacechowany naszą polską sentymentalnością, a z drugiej psychodeliczny funk, który aż ciężko uwierzyć, jest zagrany przez tak młodą ekipę z Polski. To wszystko ma wspólny mianownik, którym jest hip hop i diggerska filozofia. W obydwu przypadkach dochodzi do recyklingu brzmienia, który ja np. czerpie głównie ze starych płyt. Wspaniałe połączenie dziedzictwa kulturowego z pomysłem jak te gatunki muzyczne pchać do przodu i to na własnych warunkach, bez zbędnego naśladownictwa. To chyba mój ulubiony zestaw elementów jakiego poszukuje w muzyce. Osobiście uważam, że obydwa zespoły zasługują na dużo więcej rozgłosu.

Teraz przejdę do sedna. Te dwa wybory to być może najlepsze, co spotkało mnie w rodzimej muzyce w ostatnich latach. Electro-Acoustic Beat Session to w ogóle jakiś kosmos, który pcham wszędzie, gdzie się da, natomiast P.Unity ma u mnie bardzo duży kredyt zaufania i wyczekuję LP, które potwierdzi (bądź nie) ich klasę. Nie zapominajmy też o supporcie, czyli o Awgs. Kolesiu, o którym za wiele teraz nie powiem, oprócz tego, że słyszałem u niego dużo Brainfeedera i niedługo wydaje płytę w Kalejdoskop Records.

Na sam koniec być może najważniejsze.

O planach na przyszłość:

Jeśli nie zbankrutujemy i ludzie będą podzielać nasze wybory muzyczne no i przede wszystkim będą wpadać na koncerty to oczywiście planujemy aby nie zakończyło się na jednym koncercie. Oferta koncertowa jest bardzo bogata obecnie w Warszawie ale myśle, że mamy swój pomysł na to co promować. Generalnie pomysłów jest na ten moment więcej niż możliwości, będziemy próbować odwrócić te proporcje. Jestem dobrej myśli.

Właśnie dlatego powstało Digital Meditation. Pamiętacie motto Druha Sławka (coś za często w tym tekście jest przywoływany…) – „u mnie usłyszysz to, czego inni będą słuchać jutro”? Ja mam nadzieję, że czeka mnie niejedna impreza pod szyldem DM i już zacieram ręce na myśl, że dzięki nim możecie mieć szansę delikatnie parafrazować wspomnianą maksymę.

Idźcie, nawet się nie wygłupiajcie. Bilety tutaj, wydarzenie na fejsie tu. Ja oczywiście będę, bo jest to najfajniejsze muzyczne wydarzenie tej jesieni. I wiecie, co jest w tym wszystkim najlepsze? To, że będą tam sami polscy wykonawcy.

PS

Przy okazji sobie sprawdźcie mixy DM.

PS 2

A tu jedne z najlepszych audycji (chociaż poziom okładek mocno poleciał…) w Polsce, które nawet propsowałem w jednym z moich podsumowań roku. Umieszczam nie przypadkowo. KMWTW.

ZapiszZapisz

ZapiszZapiszZapiszZapisz

Autor: Dawid Bartkowski

Bloger, pismak, krytyk, prowokator, pijarowiec.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *