Ściulani starym rapem.
Dobra, to jest archaiczne, ale żadna to gańba. Czy tam wstyd, wszystko jedno.
Takie to miało być.
I ten numer jest dla takich rapowych boomerów w brejlach jak ja, którzy coraz mocniej zwracają uwagę na feminatywy, pamiętają ustawki na betonowych boiskach i patrząc na obecne kiksy kadrowiczów Sousy przypomina im się Wójcik, a nie Apostel, o którym wspomina niezawodny tu (i nie tylko tu!) Skorup.
Dlatego „Wopbabalubop (kto to jest Johnny?)” PHFNG tak mi się podoba. Bo tu nic nie jest na siłę, czuję luz, zajawkę, rap w kontrze do obecnych trendów i ducha trajbowo-farsajdowego, którego brakuje naszym chłopakom. A ten jak już jest, od razu dobry, to zawsze będę chwalił.
No i przez te cztery minuty częściej widziałem koszulkę J5 niż ciuchy Alkopoligamii przez całe swoje życie. Duży szacun.
Propsik, na bank widzimy się w singlach na koniec roku.