Nadchodzi. Po latach czekania, skomlenia i wylewania trosk, że jej nie ma. Już niedługo na rynku pojawi się reedycja jednego z najkultowszych polskich nielegali ever i czołówka moich rodzimych ziomalskich płyt wszech czasów. Wznowienie Następnego Levelu nowego trendu raczej nie wykreuje, ale od czegoś trzeba w końcu zacząć. Jak nie Reno to kto? Smarki?
Zawsze na mojej twarzy pojawia się diabelski uśmieszek, kiedy ktoś kurwi świat tylko dlatego, że nie udało mu się kupić jakiejś ściśle limitowanej płyty. Bo nie zdążył. Nie miał kasy. Milion innych powodów. Bez różnicy czy to z Polski czy innego zakątku świata. Jeszcze bardziej bawi mnie to, jak ktoś jeszcze bardziej kurwi tylko dlatego, że nie miał możliwości kupna takiego rarytasu lata temu. Bo wtedy był za młody. W opozycji do takich głosów standardowo mogę napisać, że jest to temat na socjologiczną rozprawę, więc nie będę strzępił ryja.
Tym razem jest inaczej, bo każdy otrzymał możliwość opróżnienia swojego portfela, a powód jest nie lada. W końcu pełnoprawnego wydania doczeka się Następny Level i nie powiem, ale cieszę się ogromnie. Jedna z najlepszych polskich płyt W OGÓLE doczeka się nareszcie wydania pełną gębą, więc mocno poszukiwany (i zarazem notorycznie podrabiany przez allegrowych cwaniaków) chałupniczy CD-R odejdzie zapewne w niebyt.
Moja historia z tym albumem jest taka, że poznałem go mniej więcej w połowie tamtej dekady. Nie będę ukrywał, że od razu zaskarbił sobie moje serce. Mało było wtedy płyt, w których charyzma gospodarza aż się wylewała z głośników. Z tamtych lat klimaty i raperski poziom w podobnej stylistyce prezentowali m.in. Eis i Tede, więc Reno, chcąc nie chcąc, trafił w doborowe towarzystwo. Czy takie porównania obligują do króla podziemia? Niekoniecznie, ale swoje zrobił.
Zawsze gloryfikowałem ten nielegal, chociażby w taki sposób, że wracam do niego nader często. Pragnę zaznaczyć, że takich produkcji w Polsce, które są w miarę często na mojej rotacji, jest niewiele. Niemały wyczyn. Zamawiajcie póki jest szansa. Towaru raczej nie zabraknie. Szczegóły w tym miejscu, ale przyznam że cena trochę mnie zaskoczyła. 36 zł razem z szipingiem? Sporo, ale w tym przypadku po stokroć warto.
Można rzec, że Reno wybrał sobie idealny moment na reedycję. Pogoda za oknem sprzyja hustlerskim i cwaniackim imaginacjom, które zajebiście przypomną to, co się działo na polskich osiedlach lata temu. Jak dla mnie Następny Level nie zestarzał się w ogóle i ten cały beatowy archaizm dalej ma swój urok. Ba, wolałbym nawet nie remasterowaną wersję. Aha, nareszcie będzie śliczna okładka, za którą odpowiada Lis Kula. Przedsmak powyżej.
To co? Czas na Przełom, Rap Wraca Do Parku, A Miało Być Tak Pięknie a może nawet i Obskurw King z Najebawszy w pakiecie?
Jeden komentarz do “Następny poziom reedycji?”