Najlepsze imprezy były w Lagos

Nie, tytuł nie jest prowokacją. Po tym, co usłyszałem kilka miesięcy temu, jestem w stanie powiedzieć, że tak mogło być naprawdę. Teraz nadarzyła się okazja, żeby przypomnieć o tym wielkim dziele. Przy okazji ponarzekam też na Pitchforka i kilka innych rzeczy, jak to mam w zwyczaju.

Moje podsumowanie 2016 roku. Całkiem obszerne i z perspektywy czasu, wydaje się nawet okej. Grunt, że jestem z niego na maksa zadowolony. Może włączy mi się teraz jeszcze większy narcyzm (tak, chyba jest to możliwe), ale gust to mam naprawdę niezły. Aż ciśnie się, żeby dopisać moje słynne „<palacz>”, ale, ale…

Miejsce 9 w moim zestawieniu to kompletnie nieoczywista pozycja. Jakim to trzeba być hipsterem, żeby słuchać nigeryjskiego disco i bawić się w rytm tego doskonałego boogie? Ano okazuje się, że nie tylko ja tak robię, ponieważ Doing It In Lagos – Boogie, Pop & Disco In 1980s Nigeria zostało docenione przez każdego, kto nie tyka polskich raperów reprezentujących nurt „2.0”. Tak, musiałem popłynąć z tymi polskimi MC’s, bo jest ich coraz więcej i są coraz gorsi, chociaż pamiętajcie, że tych najpopularniejszych, jak ReTo czy Bedoes, jestem w stanie bronić. Quebonafide już nie do końca, ale o tym kiedy indziej, bo to może być ciekawy temat.

Skupiając się na samych szczegółach – album mam już w końcu w wersji fizycznej. Streaming może iść na razie w odstawkę, więc mogę rozkoszować się winylowym wydaniem. Nie tylko pod kątem samej muzyki! Prezent od kobiety na trzydzieste urodziny był trafiony idealnie*. Jest to najlepiej wydany winyl, jaki ostatnio wpadł w moje ręce, przynajmniej z „tych” nowych płyt.

Piękny lakierowany gatefold, 3 LP, bonusowa siódemka z boskimi editami, karta z kodem i przede wszystkim książeczka. Cały artwork jest genialny, zwłaszcza w środku okładki, gdzie zaprezentowane zostały covery płyt, z których to nagrania znalazły się na kompilacji. W obszernym booklecie macie natomiast opis wszystkiego co potrzebne plus kilka historii. Krótko mówiąc – tak powinno się wydawać kompilacje.

Zajebisty artykuł o płycie jest tutaj i wydaje mi się, że po jego lekturze już nic więcej odkrywczego nie napiszę, bo będę się tylko powtarzać. Recenzja Pitchforka jest okej, warto na nią zerknąć, szkoda tylko, że czasy świetności serwisu minęły już bezpowrotnie i kumaty człowiek, jeżeli zobaczy ich notę 8.5 może sobie pomyśleć, że jest to jakiś wałek. Czasy, kiedy naprawdę trzeba było się postarać np. o 7.2 (tak, tak kiedyś było… Przypomnijcie sobie nasz Skalpel) minęły bezpowrotnie, bo często gówniane płyty wyłapują powyżej 9.0. Przez tego typu zabiegi, takie składanki mogą zostać bardzo łatwo przeoczone.

To by było na tyle. Wielka rzecz od Soundway Records, wielka klasa i najlepsza składanka 2016 roku, który to przecież obfitował w genialne kompilacje.

Cudo.

* oczywiście była lista płyt, bo na pewno by się pogubiła i kupiła nie to, co trzeba 😉 Znalazły się m.in. Laraaji z trzecim Ambientem, dwie kompilacje Strange Breaks & Mr ThingComing Home: Original Ghanaian Highlife & Afrobeat Classics 1967-1981 Pata Thomasa i On Retinae Dip in the Pool. Nieźle, nie?

ZapiszZapisz

Autor: Dawid Bartkowski

Bloger, pismak, krytyk, prowokator, pijarowiec.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *