Są miesiące, w których dostaję kilkanaście zapytań o patronaty, podobnie jak maili z prośbą o luźne sprawdzenie czegokolwiek. Więcej jak połowa nie nadaje się do niczego, ale zawsze staram się grzecznie to tłumaczyć autorom, bo trochę głupio nic nie odpisać. Kto wie czy własnie przez takie zachowania nie bierze się to, że… niektórzy boją się w ogóle do mnie napisać.
„Boją” jest może trochę złym określeniem, ale nie jest wykluczone, że jest to w pewnym sensie wytłumaczeniem podejścia niektórych osób do mojej skromnej i nikogo nie obchodzącej osoby. „Nie napiszę do niego, bo i tak mi nie odpisze albo uzna, że nie warto się tym zainteresować”. Moi drodzy, jest to trochę błędne podejście, bo szansa na to, że coś mi się nie spodoba jest co prawda na poziomie 80%, więc można powiedzieć, że jesteście z góry na przegranej pozycji, ale przecież zostaje jeszcze te 20 oczek…
Tak by nie było z elQuatro, gdyby tylko… odważyli się napisać. Dowiedziałem się o tym po fakcie, a konkretnie już po premierze ich płyty – Nagrania – ale jak widać na zdjęciu obok figurowałem na liście tych, którzy mogą pomóc. Wiecie co? Z przyjemnością bym im pomógł, bo najzwyczajniej na świecie na to zasłużyli. Złożyło się na to kilka czynników, ale w głównej mierze decydująca jest tutaj kreatywność i podejście do tematu.
Całe zapytanie o patronat, otoczka, niewielka (ale za to jaka!) akcja marketingowa to zdecydowanie najwyższy poziom w polskim hip-hopie i czy się to komuś podoba, czy też nie – mainstreamowe wytwórnie powinny brak przykład z patentów chłopaków i nauczyć się ciekawego podejścia do własnej promocji. Nie każdy jest Westem i nie każdy może sobie pozwolić wyrzucić kilka milionów dolarów na nagłośnienie tematu o własnej płycie, ale nawet bez tego można robić genialne rzeczy. Już sam filmik promujący to inna liga, więc jeśli jeszcze nie mieliście okazji go sprawdzić to śmiało.
Dobra, a co z samą muzyką? Niewiele jest grup na polskim podwórku, które czerpią garściami z chociażby takiego Goodie Mob z wysokości Soul Food, więc to jest kolejny plus, ale… trochę gorzej z wykonaniem. Nagrania nie są albumem, do którego będę często wracał, głównie przez rap. Co z tego, że teksty stoją na całkiem niezłym poziomie, skoro flow kuleje i raperzy często wypadają z beatu? Nie każdy jest Special Edem albo Slick Rickiem, żeby miało to jakiś urok, a w tym przypadku jest to uciążliwe. Cały koncept tej krótkiej 30 minutowej płyty (nawet sama tracklista jest zrobiona z pomysłem) w połączeniu ze znakomitą muzyką Coka, która jest pełna outkastowej duszy i ma w sobie pierwiastek staroszkolnych polskich produkcji w ogólnym rozrachunku daje plus.
Plus plusem, ale… wracał zapewne nie będę, bo wolę wyczekiwać na nowości od nich. To jest tylko przedsmak do następnych rzeczy. Wytrych w postaci ogromnej palety pomysłów, ale tylko od nich samych zależy czy przy jego przekręcaniu się nie złamie. Potencjał mają i to niemały, więc warto trzymać rękę na pulsie*.
Trochę żałuję, że przegapiłem w 2015 roku, mimo że lekką ręką słyszałem 100 lepszych płyt. Nie bójcie się następnym razem pisać – nie gryzę. Często zjebię, czasami zdarzy mi się pochwalić, ale o takiej cwanej ekipie jak elQuatro mogłem jednak napisać i być może byśmy się nawet spotkali w Poznaniu.
PS
Zamówicie tutaj. Powołajcie się na mnie to może chłopaki dadzą wam dobrą cenę, bo są spoko ziomami.
PS 2 > Xbox
Jak nie chcecie płacić to zawsze możecie odwiedzić mój fanpejdż. W piątek o 15 dam zadanie, bo mam jedną płytę przeznaczoną do leczenia.
PS 3 > Xbox 360
Modest, czyli jeden z raperów elQuatro, kilka lat temu przeprowadził bardzo ciekawą rozmowę. Zobaczcie z kim.
* jak pielęgniarka na twoim szpitalnym L4
4 komentarze do “Lewe L4”