Wyobraźcie sobie sytuację, w której to Grand Puba jest o wiele lepszym raperem od Kendricka Lamara. Jakby tego było mało, to w tym roku wydał o wiele lepszą i ciekawszą płytę. Niemożliwe? Cuda się zdarzają, tylko rodzi się pytanie czy na pewno nikt nie przeniósł się w czasie? Jakby wszystko chciał dobrze policzyć to może i ze 25 lat wstecz?
Wstęp to oczywiście nieśmieszny żart, przynajmniej w obecnych czasach, chyba że cofniemy się do mniej więcej 1990 roku i wtedy możemy sobie wejść w polemikę. Jednak nie o tym dzisiaj, bo podczas odsłuchiwania nowego albumu weterana, czyli Black From the Future, nasunęła mi się ciekawa refleksja.
O untitled unmastered. na blogu nie pisałem nic (gwoli ścisłości – w mediach społecznościowych pisałem to i owo na jego temat). Zapewne nie wyciągnąłbym nowych wniosków, ale mogę powiedzieć, że płyta mi się podoba. Nie tak bardzo jak dwa poprzednie longplaye (które non stop sprawiają mi problem i nie mogę jednoznacznie stwierdzić, który jest lepszy), trochę mniej od Section.80, ale bardziej od EP i mixtape’ów. Gdybym miał oceniać to wahałbym się pomiędzy 7 a 8, chociaż raczej bym się skłaniał ku tej drugiej nocie.
Czemu o tym wspominam? Bo tak jak untitled unmastered., to tak samo Black From the Future jest w pewnym sensie hołdem dla czarnej muzyki, chociaż w trochę innym wymiarze. Jakiś czas temu odświeżyłem sobie dwie płyty Puby, konkretnie pierwszy materiał po odejściu z Brand Nubian i ostatni przed wydaniem nowego LP. Mowa o Reel to Reel i Retroactive. Pierwszy mi się cały czas podoba, ale bardzo daleko mu do wielkiego One For All, które jest absolutem w kategoriach czysto hip-hopowych i najwyższa ocena nie podlega jakimkolwiek dyskusjom. Drugi, z 2009 roku, przywołał wspomnienia z dość nieodległych czasów. Pamiętam, że kiedyś mi się podobał i nawet na śp. RAPorcie w moim podsumowaniu tamtego rocznika, album zajął… 3 miejsce. TRZECIE. Teraz sam w to nie wierzę, że tak wysoko te Retroactive ceniłem, ponieważ obecnie dość mocno mnie odpycha, a nawet delikatnie zniesmacza, ale…
Tak pisałem wtedy i z tym się akurat muszę zgodzić:
Sadat X też parę miesięcy temu zachwycił, został jeszcze Lord Jamar i trzeba się modlić, aby jedna z najlepszych ekip w historii weszła do studia.
Album wydany przez Babygrande oraz produkowany przez samego rapera i Big Sproxxa jest przypomnieniem starych, dobrych hip-hopowych czasów. Rzecz raczej tylko dla fanów, bo u reszty może powodować odruchy wymiotne i piszę to z całą odpowiedzialnością. Można, ale jeśli się nie posłucha to nic złego się nie stanie. Aaa, warto też wspomnieć, że podobnie jak poprzednio mamy do czynienia z doskonałą okładką.
Wczoraj rozmawiałem sobie chwilę z jednym ze znajomych przez telefon i zeszliśmy na temat hip-hopu, jego zaangażowania itd. Coś tam gadaliśmy właśnie o Brand Nubian, Kendricku, Public Enemy itd. i w pewnym momencie zacząłem się zastanawiać, czy obecnie żyjemy w czasach zmasowanego buntu w muzyce? Ilu znacie hip-hopowych artystów, którzy są głosem swojego pokolenia? Nie mam na myśli cyrkowców machających łapami na prawo i lewo, przebierańców udających bogaczy itp., ale kolesi którzy swoim głosem i poglądami mocno zaznaczają swoją obecność nie tylko w życiu społeczeństwa, ale i chociażby na scenie politycznej. Ilu jest ludzi, którzy są głosem sprzeciwu bądź aprobaty oraz jednocześnie odnoszących sukcesy artystyczne? Niewiele, a kiedyś przecież mocno naciskały obydwa wybrzeża, żeby przytoczyć tylko przykłady N.W.A, Parisa, Public Enemy czy dzisiejszego bohatera wraz z macierzystą grupą opowiadającą się za ruchem Pięcioprocentowców.
Obecnie najdonośniejszy jest chyba właśnie Lamar, temat wydaje się być idealne skrojony pod analizę, ale odbiegając od polityki to warto… zastanowić się, gdzie on będzie za 25 lat? Czy podobnie jak Grand Puba (i nie tylko) będzie nagrywał tylko dla najwierniejszych fanów, czy może zostanie w branży i dalej będzie znaczącą postacią?