Dla mnie Kemp zaczyna się dzisiaj rano. Jestem już spakowany, powoli wstaję, pakuję się w samochód i zaczynam rozmyślać, jak to będzie wyglądało w tym roku. Serio, naprawdę nie mogę się doczekać, tym bardziej, że w tym roku jadę ze swoimi dwoma serdecznymi ziomalami. Zapowiada się smakowicie niczym Bozkov.
Trochę wstyd się przyznać, ale ja tego całego Bozkova nigdy nie piłem. W sumie to nie czuję się z tym źle, ale myślę, że w przypadku Kempa warto o tym poinformować w ramach „kompletnie nic nie znaczącej ciekawostki”.
Okej, jak to było z ostatnimi ogłoszeniami? W sumie nic ciekawego, przynajmniej na tyle, żebym się nad tym rozwodził. Na pewno warto mieć na uwadze Verbal Kenta, Rene z Fibugem Brazlevicem i Masego. Reszta znaczy niewiele albo przeznaczona jest dla kempowych hipsterów.
Sprawdziłem rozpiskę godzinową i… wszystko, co chcę zobaczyć, zobaczę. Nic się nie pokrywa, przynajmniej w takim stopniu, że całkowicie stracę fun z danego koncertu. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek tak miał z jakimś festiwalem. Delikatnie w szoku, jak Marysia.
Właśnie! Tutaj w Warszawie mam ze sobą kilkadziesiąt numerów „Ślizgu” i w dwóch pisali o festiwalu. Chcecie wiedzieć, jak to wyglądało w 2004 roku? Flint naprawdę miał pióro.
Czy mam obawy? Artystycznie i klimatycznie nie. Bardziej boję się tego, że ten nowy system płatności pierdolnie i wszyscy będziemy w kropce.
Na sam koniec – chcesz się ze mną spotkać i pogada? Pisz maila. Piwo zawsze mile widziane, a nawet ten cały Bozkov. Aha, z chęcią napiję się takiego z Mariuszem, który wygrał konkurs na moim fanpejdżu. Mam nadzieję, że już się bawisz i to dobrze 🙂
PS
Zachęcam przy okazji do sprawdzenia mojej kempowej playlisty.
PS 2
Niektórzy z was wiedzą, że na Kempie jest do wykonania robota w tym roku. Nie wiesz o co chodzi? Sprawdź ten podcast.