Może i „ludzie o tobie myślą 3 minuty i to fakt jest”, ale takie płyty jeszcze bardziej docenia się po jakimś czasie.
Popkiller Młode Wilki z 2012 roku to dla mnie rzecz wybitnie traumatyczna, której dałem aż pół gwiazdki na swoim Rate Your Music, i – co gorsza – to później zdarzały się jeszcze nędzniejsze twory, co samo w sobie jest już wyczynem (edycja 7. i 8., brrr). Jednak ja dzisiaj nie o akcji, którą mimo wszystko bardzo propsuję i uważam, że jak żadna inna (sorry SBM Starter) nie wypromowała kilku ciekawych gości (i jeszcze więcej parodystów) na scenie. Wielu z nich nie przebiło się dalej, czego też żałuję, a jedną z takich postaci jest Biak, który obecnie już nie musi ani nic udowadniać, ani też zabiegać o cokolwiek. Po prostu nagrywa sobie rap.
O jego twórczości jest niestety dość cicho — przyznam, że sam nic nie pisałem o naprawdę solidnym The Winners z DJ-em HWR-em. Nadrabiam więc wraz z Jasnym obrazem ciemnych czasów, bo tak gęsto i smutno w tym roku chyba jeszcze nie było. Zacznę jednak od Qzyna, który tym razem jest na drugim planie. Muzyka w griseldowym stylu, która jest już tak nadmiernie eksploatowane przez polskich MC’s (tylko w tym roku: Kwark z Rakiem, Fragmenty teorii z M.185, Nie napiszą o nas książek z Pękatym, 2123 z Sensim i dzisiejszy JOCC) sprawia, że sprawdzanie jego twórczości z obowiązku powoli staje się rutyną. Mnie już powoli sprawdzać się nie chce, ale… kurde, jest w tym coś.
Głównym bohaterem Jasnego obrazu ciemnych czasów jest jednak Biak, który na oszczędnych podkładach beatmakera udowadnia, że wpisywanie go do notatnika z zapomnianymi postaciami to wielki błąd. Nie żaden tam Dizkret, który rzucił w „RMLJHF” naprawdę świetną zwrotkę (i przy okazji utwierdza w przekonaniu, kogo warto teraz słuchać) i może najlepszą od czasów swojego powrotu, broń Boże Ero czy Włodi, którzy nie schodzą poniżej swojego poziomu, ale rządzi właśnie reprezentant Śląska. Jest tu wybitnie smutno, a podane na dość leniwym flow rozgoryczenie aż wylewa się z głośników. Dominują celne i mocarne linijki jak „Jedyne skróty, jakie znam to te przy nazwach ekip”, „Przespałbym dzień jakbym przespał rządy PISu” (jakby teraz było lepiej…) lub „Ojciec wykręcał korki, ja czułem większe napięcie”, ale też trafiają się quasi filozoficzne frazesy pokroju „Do miski psów wszystkie kości niezgody, ja będę pościć, bo chcę być zdrowy” (lol).
O Jasnym obrazie ciemnych czasów będziemy jeszcze rozmawiali za kilka lat, bo jest szansa na podziemny klasyk, nie tylko dzięki takim numerom jak „AH” czy „Lovesong”. To chłonie się w całości, a rapowa frustracja podczas niezbyt pięknej jesieni zyskuje. Może se nawet kupię?