Kemp 2016: Pete Rock & CL Smooth

headkemp

Nie ma co owijać w bawełnę, bo wiadomo o kogo chodzi. Jedna z najlepszych informacji, które trafiły się z okazji kempowych ogłoszeń, a na upartego można powiedzieć, że nawet najlepsza. Nie w tym roku. W ogóle.

Pisanie suchych fraz o tym, kim jest Pete Rock mija się kompletnie z celem, bo co wam to da, że napiszę po raz kolejny o jednym z dwóch najlepszych producentów w historii hip-hopu? Zapewne nic i być może pojawi się dyskusja kto jest lepszy i ważniejszy: Soul Brother czy DJ Premier? Dla mnie wygrywa ten pierwszy, chociaż z drugiej strony jak włączę „I Gave Your Power” Nasa czy jayowe „Bring It On” to już rodzą się we mnie wątpliwości i sam nie wiem.

W moim przypadku jest to postać, która prawdopodobnie najmocniej na mnie wpłynęła w kwestii postrzegania hip-hopu. Kontrkandydat mógłby być tylko jeden, a byłby nim oczywiście Hova, ale dzisiaj nim się zajmował nie będę, mimo że delikatnie już o nim napomknąłem.

Za cholerę nie mogę sobie przypomnieć jaka była pierwsza produkcja, którą usłyszałem od Pete’a. Mało tego, nie wiem nawet jaka była jego pierwsza płyta, którą kupiłem (tutaj wahałbym się pomiędzy Mecca and the Soul Brother a pierwszym Soul Survivor). Nie zmienia to jednak faktu, że postać producenta urodzonego na Bronxie, sprawiła że postanowiłem mocniej zagłębiać się w świat hip-hopu i jeszcze więcej grzebać. Dzięki niemu docierałem o wiele szybciej do rzeczy, których po prostu chciałem słuchać.

Aha, a tak w ogóle to dzisiaj swoje urodziny obchodzi pierwsze PeteStrumentals z 2001 roku. Kiedyś lubiłem ten album bardzo, teraz już trochę mi się przejadł i jakiejś wielkiej magii z niego nie czerpię, ale to właśnie tutaj znalazło się jedno z największych dzieł Piotra, czyli „Pete’s Jazz”.

Specjalnie tego nie odświeżę, nie będę robił szopki związanej z rocznicami, ale z przyjemnością włączę drugie Soul Survivor z 2004 roku, bo niezmiennie od lat kojarzy mi się z wiosną. Jeden z powodów czemu tak się dzieje poniżej.

Zostaje jeszcze CL, który… jest jednym z moich ulubionych raperów. Ten, który zawsze umila mi czas i jeszcze nigdy nie zawiódł w przeciwieństwie do swojego kompana.

PS

Obowiązkowo na teraz do kempowego zobaczenia moim zdaniem: Pete Rock z CL’em, Looptroop Rockers, Wiley, Jehst, Tede, Wuzet, H16. Reszta wedle uznania.

Autor: Dawid Bartkowski

Bloger, pismak, krytyk, prowokator, pijarowiec.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *