Miuosh pisze o Śląsku. Czy warto zwrócić uwagę na książkę rapera?
Wspominałem o tym wiele razy – polski rynek książek (około) hip-hopowych nie jest duży. Trochę pod tym względem się zmienia, bo przecież w ostatnich latach lekką ręką pojawiło się co najmniej kilka pozycji wartych uwagi i nawet nie trzeba do nich zaliczać zinów dodawanych do płyt. Nie spodziewałem się jednak, że o własną publikację pokusi się Miuosh. Okej, nie do końca autorską, bo dużą robotę wykonał Arkadiusz Gruszczyński, który przeprowadził z raperem rozmowę, ale katowicki MC, ma też sporo „solowych kawałków”.
W moim środowisku nie ma ani jednej osoby, która jest fanem twórczości byłego członka Projektora. Nie oznacza to jednak, że Miuosh swoich wielbicieli nie ma. Złote i platynowe płyty, współpraca z Jimkiem (co zasługuje na osobny props) i jeden z największych koncertów w historii polskiego rapu. Sporo jak na gościa, który swoją muzyką nigdy mnie specjalnie nie zainteresował, a jedyne co pamiętam z jego twórczości to bity Emdeki, który na Prosto przed siebie chyba za bardzo wczuł się w klaskanie i dobierał kompletnie nijakie wokalne sample oraz cały POP., będący ukłonem w stronę wszystkich trójkowych słuchaczy. Najczęściej tych, którzy z rapem nie mieli nic wspólnego.
Do tej pory nie ruszyłem biografii Ostrego (a tak przy okazji – ta całkiem niedawno była do wzięcia za niecałe dwie dyszki), ale mocno zaciekawiły mnie Wszystkie ulice bogów. Z prostego powodu – o Miuoshu nie wiedziałem praktycznie nic i jego postać intrygowała mnie na tyle, żeby sprawdzić najnowszą propozycję wydawnictwa Znak.
Najsłabszą częścią całości są… niepublikowane teksty Miusoha, które korespondują z treściami w środku. Pozostałe – wywiad oraz felietony rapera stoją już na wyższym poziomie. Jeśli komuś podobała się publicystyka Mesa, niegdyś publikowana m.in. na łamach T-Mobile Music i Gazety Magnetofonowej, potem zebrana w dwa tomy wydane jako wydania specjalnie Trzeba było zostać dresiarzem i Ała., to powinien się we Wszystkich ulicach bogów odnaleźć. Jest dobrze.
Miuosh pisze nieźle („Śląsk przez mocne zaangażowanie w nieaktualny już porządek gospodarczy wygląda czasem strasznie, brzydko i przerażająco biednie, bo znaczna jego część przechodzi zawał serca”), wysuwa ciekawe wnioski, intryguje i przybliża współczesny (także ten niedawny) region z perspektywy życia trzydziestokilkulatka. Osiedle Ducha, charyzmatyczny Beniu, nagrywanie (chociażby historia powstania wspomnianego wcześniej Prosto przed siebie), zwątpienie i autodestrukcja.
Trochę inaczej jest z wywiadem, bo niekiedy jest tam za dużo banału i wcale nie ma na myśli informacji, że Miuosh jest fanem „rozrywkowych gówien”, jak to zostało tu ujęte, czyli… Warsaw Shore i Rolnik szuka żony. Bzdura? I tak, i nie, mi nic do tego, więc co kto lubi, ale tłumaczenie w przypadku tego drugiego programu – interesują go losy starszych, samotnych facetów – jestem w stanie kupić. To teraz dla kontrastu – pojawia się nawet wątek architektury, znanych architektów pochodzących ze Śląska, czy wspomnienia zburzonego, słynnego dworca z kielichami, jest trochę o próbie dotarcia do Józefa Skrzeka i współpracy z nim.
Wątków jest tu bardzo dużo, trochę mniej ciekawych anegdot, a sama muzyka nie gra najważniejszej roli. Liczy się bardziej człowiek niż artysta, Śląsk bierze górę nad hip-hopem, o którym, w tym śląskim wydaniu, opowiada fenomenalna Zajawka. Śląski hip-hop 1993-2003. Co ciekawe, o książce jest cholernie cicho. Nie mam pojęcia skąd to się bierze, może rynek skutecznie weryfikuje zainteresowanie (bądź na odwrót), ale Wszystkie ulice bogów warto sprawdzić. Jedni będą zastanawiać się, kto jest większym autorytetem, Gierek czy Kutz, inni co się działo po 2012 roku. Lepsze niż płyty, dlatego odpowiadając na pytanie z samego początku – warto.