J. Cole potrafi pogodzić wszystkich, a jego opus magnum można mieć za półdarmo.
Robię szybki przelot przez napisane przeze mnie teksty. Nie widzę, żebym kiedykolwiek coś skrobnął o KOD J. Cole’a, ale na bank coś o tym mówiłem. Tylko… nie wiem gdzie. Nie jest to jednak istotne, bo teraz nadeszła chwila, kiedy na piśmie mogę się przyznać, że jest to zdecydowanie moja ulubiona produkcja szefa Dreamville Records.
Czytaj dalej „Market #10: rapowy Komitet Obrony Demokracji”