Ostatnio dużo tutaj polskiego hip-hopu, no ale dzieje się w kraju nad Wisłą, więc nie ma się co dziwić. Red Bulle piję rzadko. W zasadzie wcale. Wczorajsza sytuacja nie sprawiła też, że pobiegnę do sklepu. Brak mi weny.
Wchodzisz na stronę Red Bulla, podajesz kody albo zapraszasz jakiegoś znajomego (o ile wiesz co to jest, bo może całe życie siedzisz przed kompem) do udziału w „zabawie” i rozkoszujesz się płytą swojego ulubionego rapera. Utopia? Rzeczywistość.
Po pierwsze. Wudoe nie jest raperem, do którego wzdycham. Jest dla mnie więcej jak solidnym wyrobnikiem, z kilkoma momentami, ale też takim, który nie notował ich nigdy słabych. Lubię go z czasów pierwszej solówki, ale jednak palmę pierwszeństwa dzierży u mnie ten W.E.N.A., który jako młodzian wymiatał na jednej z najlepszych polskich epek w historii – Znasz Nas EP Ansamblu (radzę sprawdzić jak świetnie przenieśli na rodzimy grunt brzmienia ATCQ, Commona czy De La Soul). Każda kolejna produkcja jednym uchem wlatywała, drugim wylatywała. Sprawiło to, że na Monochromy EP nie czekałem w ogóle, ale nie oznaczało też tego, że projektu nie sprawdzę. Paradoksem jest to, że… nie mogę się doczekać nagrań z Electro-Acoustic Beat Sessions, które są jedną z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie produkcji w tym roku.
Po drugie. Tyle się mówi, że polski rap jest bardzo mocno w tyle za USA. Racja, co do tego nie ma żadnych wątpliwości, ale dajmy mu szansę na zmniejszenie dystansu, chociażby w takich sprawach jak marketing. Poziomem rapowania nigdy ich nie dościgniemy, więc próbujmy na innych polach. Należy pamiętać, że to nie pierwsza tego typu akcja w polskim światku hip-hopowym (vide Pono i Sokół ze swoim trzecim LP). Mnie osobiście tylko cieszy to, że są duże światowe marki, które w jakiś sposób wspierają polski rap. I nieważne czy jest to Reebok, czy Red Bull. Nie jest to dobre? Chcę widzieć rapera, za którym stoi wielka firma, a nie rapera, który marzy o lepszym poziomie życia i rapuje o tym, jak ma przejebane. Tylko ode mnie będzie zależało to, kogo będę słuchać. I nie ma znaczenia tutaj, po której stronie barykady będzie stał ten, który wyląduje na moich głośnikach. Ideały są ważne, ale liczy się też muzyka ze swoją jakością.
Po trzecie. Gdzieś czytałem o porównaniu współpracy W.E.N.Y. z Red Bullem do kampanii Jaya z Samsungiem w 2013 roku. No chyba było to trochę coś innego, bo tam jedynym ograniczeniem były lokalizacja, model smartfona i ilość pobrań płyty. W Polsce nie mogłem jej legalnie ściągnąć, co mnie trochę wtedy zagrzało. Tutaj albo kupujesz czteropak, albo wysyłasz jednego maila do znajomego. I wilk syty, i owca cała. MINIMALNYM, a w zasadzie ZEROWYM kosztem. Dla fanów żaden problem, dla osób postronnych w zasadzie też, więc dla kogo?
Po czwarte. Ktoś zmienił ideały i podejście do twórczości? A co jeżeli na okładkach płyt pojawiają się logotypy stron muzycznych, dla przykładu CGM’u? Hardcorowy (albo „prawdziwy”) raper z patronatem portalu, na którym można znaleźć informacje zarówno o nim samym, jak i o zespole Feel lub Michale Wiśniewskim? Gdzie tu logika? Nie jest to trochę hipokryzją, kiedy ktoś gardzi plastikową muzyką, ale jednocześnie jest wspierany przez podmiot, który w jakiś sposób, nawet minimalny, promuje tego typu rzeczy?
Trochę mnie zastanawia szukanie dziury w całym. Przypomnijcie sobie tylko głosy z 2007 roku, kiedy to Eldo obwieścił światu, że będzie od tej pory wydawał z MyMusic. Zmieniła się znacząco jego twórczość? Nie. Duże Pe w reklamach? Kogo to obchodzi? Polski rap ma wiele problemów. Nie tylko z marnym poziomem, ale też przede wszystkim z zamkniętymi i zaślepionymi słuchaczami. Dla mnie sprawa z W.E.N.Ą. jest prosta jak fabuła z Brazzers. Jeśli nagrał dobry album – super. Jeśli nie – nic nie zmienia mojego podejścia do niego. Tak jak przy dwóch poprzednich LP.
Zdjęcie/photo: RBS Photo
Kurcze bele, tak zachwycasz się polskim rapem, ale ja nie mogę się do jego przekonać ani trochę, próbowałem przesłuchać P-n Vi od 52 debiec, bo spodobaly mi sie ich jakies pojedyncze single, ale jakos jezyk polski za cholere nie pasuje mi do rapu, wulgaryzmy tak trochę moim zdaniem żałośnie brzmią po Polsku.
Zachwycam się polskim rapem? Przecież jako całość on ssie, ale pojedyncze projekty lubię, niektóre kocham. No offence.