Niejednokrotnie o tym wspominałem, ale współczesnego boom bapu nie słucham praktycznie wcale. Powód jest prosty: wolę wracać do tych, którzy byli inspiracją dla tych, którzy obecnie tworzą. Dziwne podejście? Kilka wyjątków w roku zawsze się znajdzie, ale nie spodziewałem się, że praktycznie na samym początku nowego trafią do mnie takie rzeczy…
„Wrektime” to nie tylko tytuł klasycznego kawałka Smif N Wessun (swoją drogą to albumu, z którego ten numer pochodzi – Dah Shinin’ – słuchać już nie mogę. Od kilku lat leży i się kurzy na półce i co dziwne… nie mam żadnych problemów z ich pierwszym dziełem pod szyldem Cocoa Brovaz), ale także mixu, który już trafił do mojego panteonu 2016 roku. Najprościej rzecz ujmując jest to ponad półgodzinny zbiór klasycznie brzmiących kawałków, które ukazały się w 2015 roku. Za selekcją oraz mixem stoi Francuz – DJ P., a trafiłem na niego zupełnie przypadkowo buszując pod Soundcloudzie.
Ode mnie leci duży znak jakości, nie tylko za sprawą genialnej okładki, ale przede wszystkim samej muzyki. Znalazło się tutaj miejsce m.in. dla klasyków pokroju Lewisa Parkera, Grap Luvy, Large Pro czy Lorda Finessa, przynudzającego Kenn Starra oraz genialnych Jazz Spastiks. Jest dobrze, momentami bardzo, ale główną cechą materiału jest przede wszystkim płynność. Już dawno nie słyszałem hip-hopowego mixu, który by mnie powalił pod tym względem.
Ja polecam, ale tylko fanom takich brzmień. Reszta nie ma tutaj czego kompletnie szukać, bo mija się to z celem, a jeśli już chcą odpływać w takich klimatach to niech sięgną po mniej znane rzeczy z lat 1994-1996 lub… Lewisa Parkera, który klasę trzyma zawsze.