Szkoda mi tych producentów. Tyle się narobią, a całą robotę i tak pieprzą raperzy. Jak zwykle. Boli jeszcze bardziej po tak długiej przerwie.
Brakuje mi w polskim undergroundzie albumów producenckich, zwłaszcza w starym stylu. Gdy taka chwila się już nadarzyła i można zapisać „ś” jak „dolar”, czar pryska w momencie, kiedy niejaki Filip Mizia rzuca „Świnko, kupimy sobie bletki i winko”. Jak w tanim pornosie z czasopisma dla czterdziestoletnich koniobijców, ale bez obaw, nuta romantyzmu też się u niego znajdzie – „Moje serduszko wybrało ciebie na matkę”. Przypomnę, że mamy 2022 rok.
KPSN swoimi linijkami fanów już chyba nie zdobędzie nigdy, Hazzidy zaś potwierdza, że na ulicy trzeba mieć trochę charyzmy, a do bluzgania też trzeba mieć dryg. Kafar melanżuje od soboty do soboty i ten podwórkowy styl wypada znacznie lepiej niż na solówkach, także o dziwo, pochwalę. Aha, te narzekanie na brak kobiet w naszym rapie może irytować, ale kiedy wpada taka Marianne, która w „Kłopotach” brzmi jak kwadratowe skrzyżowanie Dore i Ani Sool to nie dziwię się malkontentom. Cieszy mnie za to, że Plako Wajber, Verres i Fabijański wjeżdżają jak do siebie i przejmują podkłady jak Saudyjczycy Newcastle United.
Niestety, raperzy pogrążyli piękne beaty Ośki, które są zrobione w jego stylu. Mięciutkie, z wokalnymi samplami i klimacie początku 00’s. Plażowo-klubowy (sic!) „Magister blokers” czy pościelowe „To była długa noc” i „Nie mogę spać” korespondują z oszczędnym, południowym „Kolorem fiolet”, czy „Kłopotami” będącymi podrasowanym kontynuatorem „Bezeli”. Wcześniej chwalone przeze mnie przepalone „Lata lecą” mijają się ze „Spokojem”, w którym prym wiedzie Fasola, absolutnie mistrzowska wokalistka. To i tak za mało, bo ostatecznie udana muzyka K3 w połączeniu z wokalami jest jak okładka – dużo rzeczy tu brakuje. A, że nie ma głównie dobrych zwrotek to już inna para kaloszy.
Niestety, porażka. Single nie zwiastowały takiej katastrofy, no ale jeden był z eFiEsZet i zwiastował powrót do starych czasów ale w dobrym stylu – wiedzieli co robią, że go wybrali. Słuchając tej płyty w całości byłem jednak zażenowany, serio. Co więcej, niedawno wyszła reedycja pierwszej kompilacji (zapomniałem, że już wtedy jego bity były świetne – chociaż, oczywiście, prostsze niż obecnie). Na tamtej płycie te nieporadne teksty, truizmy i farmazony nie rażą tak bardzo jak tutaj – po pierwsze, nawijała je grupa nastolatków a nie „dorosłych” ludzi. Po drugie, minęło 25 lat i pewne rzeczy nie powinny uchodzić w 2022 roku – jak napisałeś. Produkcja O$ki jak zawsze na poziomie, ale to za mało. Dla mnie sytuacja jak z „Równonocą” Donatana – nie da się słuchać bo raperzy wszystko sp….lili.
Reedycja super, słucham odkąd mi paczka przyszła. Ale to inne czasy, inna zajawka i klimat.