To się porobiło w tym Szczecinie. Dowiedziałem się właśnie, że Michniewicz nie przedłuży kontraktu z Pogonią, ale nie martwcie się koledzy i koleżanki z zachodniego Pomorza. Przecież macie jeszcze Łonę i Webbera, którzy piłkarzy trenować co prawda nie muszą, ale raperów i beatmakerów już jak najbardziej. Cwaniaki.
Nie podejmuję się oceniania Nawiasem Mówiąc, bo i po co? Po cholerę mam pisać tak samo jak inni? Wolę zacytować swoje ulubione fragmenty znalezione w innych tekstach, także…
Uwielbiam tę słynną wypowiedź Sebastiana Mili, który w jednym z wywiadów, tłumacząc nieudaną przygodę w Austrii, opowiadał, że był niewystarczająco pewny siebie, a przecież powinienem przyjechać do Wiednia i od razu rzucić na treningu: „K… słuchaj, wieśniaku, pan Mila z Polski przyjechał i teraz ci pokaże, jak się powinno grać w piłkę”. Wspominam o tym dlatego, że Łona to właśnie Pan Raper, a nade wszystko Pan Autor, który pokazuje, jak powinno się używać języka polskiego. Na Nawiasem Mówiąc pisze być może najlepiej w całej swojej karierze.
Wolicie rap od myślenia?
Do rzeczy: podczas odsłuchu Nawiasem Mówiąc wiemy mniej więcej, czego się spodziewać. Przez album przewijają się znajome koncepcje czy metaforyka – sęk w tym, że wszystko ubrane jest tradycyjnie w niesamowicie przenikliwe wersy, nienaganną technikę i oczywiście flow.
Wojciech Skoczylas dla Kinkyowl
(…) są Gruzini, jest kawa, są papierosy, a właściwie tęsknota za nimi
Odsłuchujesz te numery kilkukrotnie i za każdym razem wyłapujesz kolejne metafory, czy odniesienia chociażby do słów homilii Jana Pawła II bądź bajki Wilk i Zając.
Zaczyna się od tego, co polskim raperom po trzydziestce przychodzi dziś masowo, czyli refleksji nad wiekiem.
Łukasz Łachecki dla Dwutygodnika
1. Na początku raper epatował wizerunkiem trefnisia, co na tle zdominowanej wówczas przez hardych uliczników sceny było zabiegiem bezsprzecznie odświeżającym. W międzyczasie zdążył wejść w fazę dojrzałą i stał się raperem zaangażowanym, nieomal bardem.
2. Warstwa muzyczna Nawiasem Mówiąc wiele zawdzięcza produkcjom The Neptunes z pierwszej połowy zeszłej dekady – do tego stopnia, że bębny we „Fśśśt” od razu kojarzą się z „She Wants to Move” N.E.R.D.
3. Banały lub imitacje – tak w skrócie można określić większość wydawnictw hip-hopowych w Polsce w ostatnich miesiącach.
(wstaw swoją ocenę w nawias, bo ja jej pewien teraz nie jestem, ale w styczniu chyba widzimy się bardzo wysoko)